Co do kłopotów w przyszłości, to mniej wierzę w problemy z Ziobrą. W przypadku Macierewicza może być inaczej. On jest politykiem pewnego ryzyka, zwłaszcza przez publicystyczne ciągoty.
Warto też zaznaczyć, że pojawienie się tych polityków w rządzie to różne kwestie. W przypadku Macierewicza byłoby to złamanie obietnicy, że szefem MON będzie ktoś inny. W przypadku Ziobry takiego zobowiązania nie było. Tu raczej wydawało się, że prezes Kaczyński ma do niego urazę. To zaskoczenie, ale zapewne uznał, że lepiej jest mieć Ziobrę jako lidera małej grupy posłów w rządzie niż poza nim. Relacja Kaczyńskiego z Macierewiczem ma zaś w sobie coś z psychicznego uzależnienia. Datuje się to od czasu katastrofy smoleńskiej, bo wcześniej był wobec niego dość krytyczny. Uważa jednak, że Macierewicz pomógł mu w walce o wyjaśnienie tej tragedii. To sprawa przede wszystkim emocjonalna.
Jest też wspólny element. Kaczyński uznał, że przy tak wyraźnym zwycięstwie można pokazać, iż nie obawia się zarzutów o powrót IV RP. Ziobro i Macierewicz byli symbolicznymi "czarnymi charakterami" tamtych lat. Wprowadzając ich do rządu, Kaczyński pokazuje, że nie uważa tamtych zarzutów za słuszne.
Zobacz także: Andrzej Morozowski: Ziobro stałby się piątą kolumną w rządzie Szydło