Mateusz Zardzewiały

i

Autor: Andrzej Lange Mateusz Zardzewiały

Zardzewiały: Czy PiS przemilczy barbarzyństwo?

2017-02-07 6:00

Niby Polska miała wstać z kolan i kroczyć z dumnie podniesioną głową, a jednak okazuje się, że w niektórych sprawach rząd chowa tę głowę w piasek i nie stać go już nawet nie na dumę, ale na zwyczajną przyzwoitość. Tak jest np. w kontekście relacji z Ukrainą.

Punktem zapalnym we wzajemnych stosunkach jest kwestia ludobójstwa, jakiego w czasie II wojny światowej dopuścili się bandyci z Ukraińskiej Powstańczej Armii, dokonując barbarzyńskiej rzezi na zamieszkujących Kresy Wschodnie II RP Polakach. A bestialstwo, jakim wykazywali się członkowie UPA, wyklucza ich z grona ludzi cywilizowanych - znane są przypadki, w których polskie niemowlęta były przybijane nożami do stołów, uciekające kobiety zabijane siekierami, ludzie wrzucani żywcem do studni. Jak celnie zauważył w rozmowie z tygodnikiem "Do Rzeczy" Jarosław Kaczyński "(...) choć trudno było przebić w okrucieństwie Niemców, to oni ich przebili". Od tamtych bolesnych wydarzeń minęło kilkadziesiąt lat. I choć rany się zagoiły, to blizny zostały. Lecz rząd PiS odwraca od nich wzrok, kontynuując politykę swoich poprzedników, którzy w imię dobrych stosunków z państwem ukraińskim nie byli nawet w stanie nazwać rzeczy po imieniu, unikając jak ognia używania w kontekście zbrodni wołyńskiej terminu "ludobójstwo". Choć rodziny zamordowanych kresowiaków doczekały się w końcu oficjalnego uznania przez państwo polskie wydarzeń wołyńskich za ludobójstwo (poprzez uchwałę sejmową z 2016 roku), to nadal były zmuszone do oglądania ukraińskich polityków gloryfikujących bandytów z UPA. Rząd PiS nie reagował. Jednak wiele wskazuje na to, że miarka się w końcu przebrała. "Powiedziałem wyraźnie panu prezydentowi Poroszence, że z Banderą to oni do Europy nie wejdą. To jest sprawa dla mnie jasna, bo wykazaliśmy ogromną cierpliwość, ale są jej granice" - stwierdził Kaczyński. Choć dobrosąsiedzkie stosunki są bardzo ważne, szczególnie w czasie tak napiętej sytuacji międzynarodowej, to budowanie wzajemnych relacji na zasadzie przemilczenia niewygodnych faktów nie może doprowadzić do niczego dobrego. A przecież mamy we wspólnej historii również elementy i postacie łączące nasze narody. Co więcej, idąc w duchu postulatu stosowania wobec Kijowa miękkiej polityki, nawet o ludobójstwie wołyńskim możemy rozmawiać w sposób niezadrażniający wzajemnych relacji. Wystarczy wskazywać na odważnych Ukraińców, którzy ryzykując śmierć z rąk banderowców, pomagali Polakom, ratując ich z rąk UPA, ostrzegając przed atakami czy nawet wskazując miejsca koncentracji oddziałów UPA. Możliwości jest wiele, a najgorszą z nich jest przemilczenie drażliwych kwestii. Miejmy nadzieję, że cytowane tu wypowiedzi prezesa Kaczyńskiego są zapowiedzią realnych zmian. Bo granice cierpliwości już dawno zostały przekroczone.

Zobacz także: Tomasz Walczak: Kaczyński, Mussolini i niewiedza liberałów