- Katastrofę smoleńską będę przeżywać do końca życia. I nikt mi nie ma prawa tego zabronić - tak do słów kardynała odniósł się Jarosław Kaczyński. Odniósł się publicznie, bo jest też politykiem. Ale co mają zrobić nie-politycy, którzy myślą i czują tak samo, szczególnie gdy są katolikami?
Ktoś powie, że głowa Kościoła warszawskiego to nie papież, więc nieomylny nie jest. Ale kardynał powołał się na "polską i kościelną tradycję". Przypomnijmy np. jeden z naszych narodowych zrywów - powstanie styczniowe. Rodziny polskich żołnierzy manifestowały żałobę do końca zaborów, a nieskrępowana pamięć o bohaterach wybuchła w II RP. Odrodzone państwo polskie nie miało zahamowań, żeby otaczać ich należną czcią.
Patrz też: SMOLEŃSK 1 dzień do katastrofy - Tu-154 zderzył się z ptakiem
- Nie można zatrzymywać się na pytaniu: "dlaczego tak się stało?". Trzeba powiedzieć sobie: "bądź wola Twoja" - mówił dalej Kazimierz Nycz. Czy to zachęta do zaniechania smoleńskiego śledztwa? Byłby to wymarzony prezent dla obecnej władzy, która nie wyjaśniając katastrofy, chce dotrwać aż do wyborów. Bo może też jest odpowiedzialna, a przyznanie się do winy oznaczałoby polityczny koniec? Lepiej niech obowiązuje kłamliwy raport "międzypaństwowego" MAK. Lepiej nie domagać się kluczowych dowodów. Przecież oryginałów czarnych skrzynek czy wraku samolotu - jeśli w ogóle coś z niego zostało - do dziś nie dostaliśmy! Ale lepiej o całej sprawie zapomnieć.
Rok po katastrofie właściwie nie wiedzielibyśmy nic, gdyby nie dziennikarze - bo to oni zamiast wybranej przez nas władzy - chcą wyjaśnić przyczyny. Gdyby nie kilka artykułów, książek i filmów. - To zły trop, trzeba patrzeć w przyszłość - protestuje władza - bo najważniejsza jest gospodarka. Dość krzyży, marszy nienawiści. Smoleńsk to sprawa polityczna, sprawa jednej partii - krzyczą dalej wybrańcy. Czy zapomnieli, że zginęli tam też ich koledzy? A może jest zupełnie inaczej? Może Smoleńsk to nasz ogólnonarodowy dramat? Przecież wielu Polakom, nawet więcej niż połowie, zależy, aby poznać prawdę o śmierci prezydenta i 95 przedstawicieli elity naszego kraju - zarówno z prawa, jak i z lewa. Bo tych elit nie mamy w nadmiarze.
Metropolita podzielił się jeszcze obawą, że ten dzień, 10 kwietnia, "może zostać zmarnowany" i - jednym tchem - wezwał Polaków do jedności. A ja się obawiam, że sam zmarnował ten dzień i jeszcze bardziej nas podzielił.
Kazimierz Nycz nie zauważył też, że do zakończenia żałoby nawoływał już kilka miesięcy temu Wojciech Olejniczak. Z kolei starszy kolega Olejniczaka, Aleksander Kwaśniewski, przepraszał 10 lat temu za Jedwabne. Nie tylko w imieniu swoim, ale nas wszystkich. I wówczas, tak jak teraz, byli tacy - mniej więcej połowa Polaków - którzy przepraszać za niepopełnione czyny nie zamierzali. Bo chyba nikt nie chce być pouczany - czy to przez prezydenta, czy nawet kościelnego hierarchę? Szczególnie gdy nie wiadomo, czemu właściwie ma to służyć.