Kampanijna histeria w służbie PiS
Zbigniew Ziobro przekonuje, że zapowiedź Donalda Tuska o wprowadzeniu – po wygranych przez PO wyborach – związków partnerskich dla par jednopłciowych to zwiastun nadciągających mrocznych czasów. Zdaniem Ziobry, jasne jest bowiem, że od legalizacji związków par homoseksualnych prosta już droga do mordowania chorych dzieci. Spuśćmy zasłonę milczenia na sensowność rozumowania pana ministra, bo wieje z niego kosmiczny – nawet jak na niego – absurd. Wydają się ono jednak esencją trwającej kampanii wyborczej.
Widać wyraźnie, że główne siły polityczne postawiły już nawet nie na emocje w walce o głosy wyborców, ale wręcz histerię i nieustające paniki moralne, które mają utrzymanie odpowiedniego poziomu histerii gwarantować. Nie merytoryczne argumenty, ale straszenie i emocjonalny szantaż są bronią w tej wojnie. To nawet zrozumiałe. Po pierwsze, czemu politycy PO i PiS, którzy od 18 lat potrafią głównie to, mieliby zmieniać modus operandi, skoro gwarantuje sukcesy polityczne. Starego psa nie nauczysz w końcu nowych sztuczek.
Ale sedno tej taktyki tkwi także gdzie indziej. Jako ludzie mamy olbrzymi problem ze zmianą poglądów, a co za tym idzie, sympatii politycznych. Politycy wiedzą, że walka o nowych wyborców to próżny trud i lepiej się sprawdza próba mobilizacji własnego elektoratu i demobilizacji elektoratu przeciwnika. A nic nie działa tu lepiej niż rozkręcanie kolejnych histerii.
Problem polega na tym, że służy to jednak głównie jednej partii. PiS. Przede wszystkim dlatego, że trudno przelicytować na emocje prawicowy populizm, którego pisowcy są od lat pilnymi uczniami. Platformie w tej kampanii czasami puszczają racjonalne hamulce, ale spora część elektoratu oczekuje jednak od partii Tuska elementarnego rozsądku, więc się go nadal trzymają.
Co więcej, wyścig po złote runo politycznej głupoty odwraca skutecznie uwagę od niedomagań Polski PiS. Ciągle wysoka inflacja, drożyzna, stygnąca gospodarka, pogłębiająca się zapaść demograficzna, coraz bardziej niewydolne państwo, nepotyzm, uwłaszczanie się pisowskiej nomenklatury na państwie – z wszystkich tych robaczywych owoców swoich rządów PiS nie musi się tłumaczyć, skoro licytuje się z PO na to, kto jest większym zdrajcą polskiej sprawy: Tusk służący interesom Niemiec i Rosji, czyli Kaczyński wysługujący się Putinowi i Łukaszence. A przecież mamy jeszcze półtora miesiąca do wyborów. Największe polityczne wariactwo, zdaje się, dopiero przed nami.