Od patriotycznych: skandal! polskiego polityka upokarzają Niemcy; po przyziemne: pan Jan przewrażliwiony na punkcie własnej wielkości zbyt obcesowo potraktował stewardesę i opóźnił lot samolotu. Opinia publiczna i publicyści podzielili się na obrońców Jana Rokity i na tych, którzy wyśmiewali polityka. Pewnie nie wiedzielibyśmy jak było, gdyby nie nagranie, na którym polityk wypiskuje "Ratujcie, Niemcy mnie biją". Ten głosik był tak kuriozalny, że zrobił natychmiastową internetową karierę i przechylił szalę sympatii raczej na niekorzyść Jana Rokity.
Przyznam, że "Super Express" należał do dość surowych krytyków naszego polityka i jego imponującego ego. Niemiecka prokuratura właśnie zakończyła swoje postępowanie i chyba była litościwa, bo nie chce wsadzić "premiera z Krakowa" do więzienia (a mogłaby chcieć). Nie chce go też wzywać na przesłuchania i narażać na sądowo-adwokackie koszty. Co zrobi Jan Rokita? Może zapłacić i przyznać się do wygłupu albo iść w zaparte i pogrążać się dość bezsensownie. "Super Express" służy radą. Panie Janie, lepiej zapłacić. A my, ponieważ jesteśmy ludźmi dobrej woli i wiemy, że w życiu różne rzeczy mają miejsce, postaramy się o tym całym incydencie zapomnieć. Może nam się uda. Kto wie.