OPINIE Zandberg

i

Autor: SE OPINIE Zandberg

Zandberg uderza w ministrów. W tle ogromne pieniądze. "RAZEM!"

2021-10-16 5:43

O czym w najnowszym felietonie napisał Adrian Zandberg? Zapraszamy do czytania. "Nie trzeba być Sherlockiem Holmesem, żeby się zorientować, że kryzys humanitarny na granicy mamy już, a budowla powstanie za wiele miesięcy. Ale nawet wtedy pożytek z muru będzie raczej skromny. Skąd to wiem?" - pyta retorycznie Zandberg.

Mur zbudowany ze złudzeń

Rząd postanowił, że zbuduje na granicy mur. Na budowę pójdzie ponad półtora miliarda złotych. Panowie ministrowie zorganizowali konferencje prasowe. Rządowa telewizja pieje z zachwytu, że oto Polska będzie bezpieczna. Wkrótce zobaczymy panów ministrów wbijających łopatę w ziemię, prężących się do okolicznościowych fotografii. Jest tylko jeden, drobny problem. To nie zadziała.

Nie trzeba być Sherlockiem Holmesem, żeby się zorientować, że kryzys humanitarny na granicy mamy już, a budowla powstanie za wiele miesięcy. Ale nawet wtedy pożytek z muru będzie raczej skromny. Skąd to wiem? Bo to nie pierwszy rząd, który wpadł na taki pomysł. Polityków, którzy chcieli pokazać swoją determinację w obronie granic, było już na świecie wielu. Przez ostatnie lata zbudowano kilkadziesiąt takich zapór. Wnioski są raczej jasne: mury są równie fotogeniczne, co nieskuteczne.

Słynny mur budowany przez Trumpa na granicy z Meksykiem kosztował grube miliardy dolarów. Czy liczba imigrantów, przekraczających nielegalnie granicę Stanów Zjednoczonych, istotnie spadła? Nie. W innych miejscach na świecie sytuacja wygląda podobnie. Można budować zapory z drutu kolczastego, z żyletek, z betonu - ale żadna nie będzie na tyle wysoka, żeby nie dało się przystawić do niej dostatecznie długiej drabiny. Rząd pokazuje zdjęcia, z których wynika, że białoruska bezpieka pomaga w forsowaniu granicy. Jak ma to zmienić budowa muru? Zresztą nawet bez takiej pomocy mur nie powstrzyma sprawnego człowieka, który ucieka przed głodem. Efekt będzie co najwyżej taki, że jakaś emerytka albo dzieciak spadnie z drabiny i skręci sobie kark.

Czy rząd o tym nie wie? Myślę, że panowie ministrowie świetnie to rozumieją. Rzecz w tym, że PiS wcale nie chce wydać półtora miliarda złotych na ochronę granic. Oni wydają te środki na swój wizerunek - wizerunek groźnego szeryfa. Metoda jest prosta: najpierw postraszyć, pokazać grupkę głodnych, zmarzniętych ludzi jako zagrożenie, a potem sprzedawać rzekome "rozwiązanie". A że "rozwiązanie" niczego tak naprawdę nie rozwiązuje? To się okaże dopiero za jakiś czas. Fale migracyjne przychodzą i odchodzą, przy odrobinie szczęścia można poudawać, że mur działa. Inna sprawa, że w polskiej polityce nikt nie myśli w perspektywie lat. Fotografie panów ministrów, którzy z groźnymi minami pozują na tle muru, są potrzebne na dziś. A za parę lat i tak nie będzie po nich śladu.

- Polityka to teatr - mówią w kuluarach co bardziej rozgarnięci posłowie prawicy, kiedy ich zapytać, po co właściwie ten mur na bagnach. Niestety, za ten teatr płacą życiem całkiem prawdziwi ludzie. Pierwsze ofiary polityki wywożenia ludzi do lasu już są. Pieniądze, które zmarnujemy na budowę muru, są dziś potrzebne na prawdziwe zabezpieczenie granicy. Bo bezpieczna granica to taka, na której nikt nie umiera. Wiadomo, jak należy postępować z ludźmi, którzy nielegalnie przekraczają granicę: służby powinny ich zatrzymać, udzielić pomocy medycznej, sprawdzić, czy nie stanowią zagrożenia dla bezpieczeństwa, następnie przyjąć i zweryfikować wnioski o azyl. Żeby to sensownie zorganizować, potrzeba lepszej obsady granicy, dofinansowania ośrodków azylowych, więcej pracowników w Urzędzie ds. Cudzoziemców, koordynacji działań państwa i organizacji pozarządowych. To oczywiście kosztuje i jest mało fotogeniczne. Ale żaden propagandowy mur tego nie zastąpi.

Express Biedrzyckiej - Barbara Nowacka: Mamy prawo odwoływać się do Lecha Kaczyńskiego