Państwo musi budować mieszkania
Wojna zepchnęła w cień inne tematy. Mało kto zwrócił uwagę na opublikowany właśnie raport Najwyżej Izby Kontroli o mieszkaniach. A szkoda - sprawa mieszkaniowa robi się coraz bardziej paląca. Każdego dnia granicę przekraczają dziesiątki tysięcy uchodźców wojennych. Jest nas z tygodnia na tydzień coraz więcej.. Jeśli państwo nie zacznie na dużą skalę budować mieszkań, Polskę czekają poważne problemy i konflikty społeczne.
Wnioski z raportu NIK są smutne. Sprawdziło się wszystko, przed czym parę lat temu ostrzegała partia Razem. Tanich czynszówek nie da się budować bez pieniędzy z budżetu. Rząd deklarował, że do końca 2019 roku powstanie 100 tysięcy mieszkań. Potem ta lokomotywa miała tylko przyśpieszać. Tymczasem dwa lata po terminie mieszkań było ledwie 15 tysięcy. To kropelka w morzu potrzeb. Jeszcze przed wybuchem wojny brakowało setek tysięcy lokali, prawie dwa miliony ludzi mieszkały u kogoś kątem. Przepełnione mieszkania nie spełniają europejskich standardów. Teraz sytuacja, z oczywistych przyczyn, będzie gorsza.
Społeczne budownictwo czynszowe, nowe budynki komunalne - to ciągle margines. Praktycznie nie budujemy dla ludzi niezamożnych. To nie jest przypadek. Kolejne rządy opowiadają Polakom bajkę, że rynek rozwiąże problem i mieszkania zbudują się same. Ta bajka jest wygodna dla rządzących - można oszczędzić pieniądze z budżetu. Wydajemy więc na mieszkalnictwo niemal najmniej w Unii Europejskiej.
Efekty są opłakane. Wynajem w dużym mieście staje się koszmarem. Za trzypokojowe mieszkanie trzeba zapłacić w Warszawie ponad pięć tysięcy złotych. To więcej, niż niejedna rodzina ma na cały miesiąc. Ceny szybują od dawna, zresztą nie tylko w stolicy.
Przez lata neoliberałowie radzili: "kup mieszkanie, weź kredyt!". Ta porada staje się dla wielu rodzin nierealna. Kiedy rosną stopy procentowe, zdolność kredytowa spada. Co z tego, że bank pożyczy 150 tysięcy, skoro nie da się za to kupić nawet najmniejszej klitki? Ludzie, których nie stać na kredyt, szukają więc mieszkania na wynajem. Kółko się zamyka. Ci, którzy spłacają kredyt, też patrzą z przerażeniem na stopy procentowe. Rząd nie zdecydował się na zamrożenie WIBOR-u - rozwiązanie proponowane przez doktora Marcina Wrońskiego z SGH i posłankę Darię Gosek-Popiołek - więc raty będą dalej rosnąć. Jeśli potrwa to dłużej, przyjdą bankructwa i eksmisje. I jeszcze więcej rodzin, które trafią na przegrzany rynek najmu.
Kryzys zwykle obnaża to, co i wcześniej działało źle. Polityka taniego państwa, które wycofało się z kluczowych dziedzin życia - a taką, wbrew szumnym deklaracjom, prowadził w praktyce PiS - dojechała do ściany. Dalej tak już nie pojedziemy.