Zandberg: nielegalne patrole kiboli to nie obrona granic
„Super Express”: - Kiedy obserwuje pan politykę wokół granic i migrantów, to gdzie pan stoi? Po stronie kontroli wprowadzonej przez rząd czy oddolnej inicjatywie obrony granic?
Adrian Zandberg: - Od zapewnienia porządku są mundurowi, działający w granicach prawa. Nie jakieś obnażone typy, organizujące na co dzień płatne mordobicia w internecie, nie nafurani kibole pokrzykujący rasistowskie hasła. Dla mnie to nie jest normalne, kiedy kibole chcą przeszukiwać ludziom auta, bo taką mają się fantazję. Te dziwaczne ekscesy nie dają nikomu bezpieczeństwa. Kończy się to tak, że politycy PiS tropią „nielegalnych migrantów”, którzy okazują się być zespołem muzycznym z Senegalu. To nie jest poważne. Rząd mamy niestety marny, na pewno powinien działać sprawniej.
Rząd śpi, gdy Niemcy niszczą Schengen
- Co się panu w jego działaniach nie podoba?
- Przypadki pushbacków z terytorium Niemiec, jeśli do nich dochodzi, powinny na bieżąco wyjaśniane, zgodnie z obowiązującymi procedurami. Nie rozumiem też wielomiesięcznej bierności w kwestii łamania przez Niemcy zasad Schengen. To utrudnia życie tysiącom polskich pracowników, mieszkańców terenów przygranicznych. Razem z posłanką Stożek alarmowaliśmy w tej sprawie rząd wiele miesięcy temu. Reakcji nie było, choć rząd mógł przecież postawić sprawę przed TSUE. Dlaczego tego zrobił? Nie wiem.
- Paulina Matysiak wyraziła poparcie dla tych „obnażonych typów”, czym ściągnęła na siebie krytykę wszystkich na lewo od PiS. Również działacze Razem byli oburzeni. Popiera pan jej stanowisko? Czy znowu jej pozycja w Razem wisi na włosku?
- To jakieś fantazje Gazety Wyborczej, trudno mi je komentować. Paulina jasno powiedziała, że nie popiera samozwańczych grup udających straż graniczną. Rząd ma działać sprawnie. Natomiast jak rząd jest nieudolny, wiecznie spóźniony, nie umie komunikować jasno tego, co się dzieje, to pojawia się strach, chaos, na którym zbija punkty Bąkiewicz czy jakieś ksenofobiczne grupki. To właśnie się dzieje.
Polityka migracyjna PO-PiS to chaos i patologie
- Czy pana zdaniem, da się jeszcze w Polsce normalnie rozmawiać o migracjach, czy zostaje nam tylko histeria PO i PiS? - Histeria wynika stąd, że jedni i drudzy zawalili sprawę. Najpierw PO sprywatyzowało system wizowy, oddając go w ręce prywatnych pośredników. Na dziurawym systemie zyskały nieuczciwe agencje pracy, sprowadzając ludzi pracujących za grosze, bez zachowania podstawowych zasad prawa pracy. Za rządów PiS sprawa wyszła na jaw tylko dlatego, że skorumpowani politycy Kaczyńskiego znaleźli sposób, jak się na tym systemie dorobić. Teraz jedni i drudzy grzeją puste emocje. Tylko z tego nic nie wynika.
- Czy strona lewicowo-liberalna przegrała wojnę o opowieść ws. migracji i jesteśmy skazani wyłącznie na różne wcielenia prawicowego populizmu w tej sprawie?
- Nie wiem, co to miałaby być ta „strona lewicowo-liberalna”? Liberalna polityka migracyjna to wolnoamerykanka, wydawanie wiz pracowniczych na ślepo, tak jak to w praktyce robił PO-PiS. Ja takiej nie chcę. W Razem jesteśmy za odpowiedzialnym wydawaniem wiz, tak żeby nie zepsuć rynku pracy. Chcemy, żeby państwo odzyskało kontrolę nad sytuacją, chcemy twardego egzekwowania prawa pracy, bez taryfy ulgowej dla nieuczciwych firm i agencji pracy. To są zupełnie dwa zupełnie różne podejścia. Uważam, że Polska potrzebuje racjonalnej, ostrożnej polityki migracyjnej. Nie potrzebujemy czegoś innego.
Potrzebujemy integracji, nie strachu – Polska musi przygotować się na legalnych imigrantów
- Czego?
- Polityków straszących ludzi tym, że ulicą idzie muzyk z Senegalu, który przyjechał na koncert. Ani rasistowskich wyskoków podpitych kiboli. Polska potrzebuje sprawnego mechanizmu integracji cudzoziemców, którzy przebywają u nas legalnie. Nauka języka, nauka polskiej kultury to oczywisty wymóg, żeby uniknąć kłopotów. Dlatego jak słyszę prawicowych polityków, którzy chcą rezygnować z centrów integracji, to mi ręce opadają. Bo to znaczy, że właśnie oni chcą popełnić błędy krajów Zachodu. Razem to racjonalne podejście.
- Na czym wasz racjonalizm polega?
- Podchodzimy do sprawy bez naiwności, bo nie jesteśmy liberałami. Natomiast nigdy nie będzie naszej zgody na rasizm, na straszenie ludzi. Prawicowi politycy zachowują się po prostu niepoważnie. Mieszają prawo do ubiegania się o azyl przez uchodźców z imigracją ekonomiczną, w ogóle nie dotykają realnych problemów, związanych z pojawieniem się imigrantów na polskim rynku pracy. To jest pato-polityka, która zamiast rozwiązywać realne istniejące problemy, mnoży kolejne.
Zandberg: Mam zerowe oczekiwania wobec rekonstrukcji
- Ekscytuje się pan rekonstrukcją rządu? Czegoś pan od niej oczekuje?
- Mam dokładnie zero oczekiwań. To nic nie zmieni. Problem tego rządu to nie jest jedna czy druga twarz, tylko to, że ta ekipa po prostu niczego nie robi. Rządzą dwa lata, a kolejki do lekarza urosły, kluczowe inwestycje mają opóźnienie, w przyszłym roku nauczyciele i inni pracownicy budżetówki znów nie dostaną realnych podwyżek. O tysiącach koryciarzy dostających kasę za nic, o nieudolnie zarządzanych spółkach i agencjach nawet nie wspominam. Ludzie mają oczy i to widzą. Żadna rekonstrukcja tego nie przesłoni.
- Niektórzy politycy koalicji mówią wprost - Tusk się wypalił i trzeba go zrekonstruować. Problemem tego rządu jest premier?
- Miejsce Tuska, podobnie zresztą jak Kaczyńskiego, jest już od dawna na politycznej emeryturze. Ale nie sądzę, żeby sam ustąpił.
Zandberg o Hołowni i Kaczyńskim: rozmowy to nie zbrodnia, ale czemu po ciemku?
- Jak widzi pan krytykę, która spadła na Hołownię za spotkanie z Kaczyńskim i wspólne głosowanie z PiS, to robi go panu szkoda? Partia Razem przechodziła w końcu przez coś podobnego.
- Z rozbawieniem przyglądałem się zacietrzewionym reakcjom liberalnego betonu, a z drugiej strony - ekscytacji prawicowych mediów. Mnie nie oburza, że marszałek Sejmu spotyka się z szefem jednej z partii opozycyjnych. Politycy rozmawiają ze sobą, to naturalne. Nie rozumiem tylko tego ukrywania się, spotkań po nocy. Hołownia sam dał pożywkę poszukiwaczom spisku. Od takich spotkań jest Sejm albo biura partii.
- Tylko 31 proc. Polaków w sondażu dla SE wierzy we współpracę rządu i Karola Nawrockiego w najważniejszych sprawach dla Polski. Pan ma w sobie więcej optymizmu?
- Od rządu i przyszłego prezydenta oczekuję minimum dojrzałości. Są palące problemy do rozwiązania – opóźnione inwestycje energetyczne, postępujący kryzys w ochronie zdrowia, zapaść demograficzna. Jeżeli obie strony pogrążą się zamiast tego w pustej szarpaninie, znów stracimy czas.
Rozmawiał Tomasz Walczak