Najostrzejszy dla Adriana Zanderga był znany z niewybrednych komentarzy publicysta Rafał Ziemkiewicz. - Klub swingersów, facet na telefon, seksesemesy, Porno VR, striptiz, egzamin ustny w łóżku, czyli tematy lutowego numeru. Najwidoczniej to wszytko, plus dodatek do wydania w postaci męskiego żelu do mycia twarzy, tak dotknęły Ziemkiewicza, że postanowił zadrwić z polityka: - Pijarowski strzał Zandberga - ho, ho. Wizerunek ocieplony lewel haj - skomentował na Twitterze publicysta.
Dlaczego zdecydował się pojawić na okładce pisma, w którym tematem przewodnim numeru jest seksbiznes? Zapytaliśmy Adriana Zandberga o ten nietypowy pomysł.
- Rozmawialiśmy (z magazynem "Logo" - red.) o programie lewicy - o tym, dlaczego warto opodatkować wielkie korporacje i wydawać więcej na usługi publiczne. Ale też o klimacie, energetyce, o tym, jak odbetonować Sejm - tłumaczy polityk i jeden z liderów Lewicy. Czy nie miał oporów przed pokazaniem się w piśmie, które nie kojarzy się z polityką i politykami?
- Uważam, że polityk powinien docierać z programem do wszystkich wyborców. Także do tych, którzy przeglądają kolorowe magazyny w poczekalni do dentysty albo u fryzjera. Polityka jest dla wszystkich, nie tylko dla prenumeratorów tygodnika "Polityka" - powiedział Adrian Zandberg.
- Są tacy, którzy krzywią się na różne tytuły czy nie chcą udzielać wywiadów mediom "z drugiej strony barykady". Ja chodzę i do mediów liberalnych i do prawicowych - chociaż ani liberałem, ani prawicowcem nie jestem. Wydaje mi się, że o to chodzi w polityce - żeby wychodzić do ludzi i przekonywać nieprzekonanych. Także w nieoczywistych miejscach - podsumował parlamentarzysta.