To czas przeznaczony na realizację różnych zadań pozalekcyjnych. Wszystko dla dobra ucznia. Więc dlaczego nauczyciele protestują?
Bo czują się poniżani. Bo takimi decyzjami rząd przekonuje społeczeństwo, że obowiązujący nauczycieli 40-godzinny tydzień pracy to właściwie fikcja. Bo czymże zajmuje się nauczyciel po wyjściu z sali lekcyjnej. Niczym! To przekonanie dość powszechne, skrycie wspierane przez decydentów.
Tylko, tak na boku, przypomnę, że dobry nauczyciel oprócz sprawdzenia - już po lekcjach - setek prac domowych i klasówek, oprócz spotkań z rodzicami, powinien się jeszcze do tych zadań przygotować. Temu wszystkiemu służy czas poza 18 godzinami lekcyjnymi.
Czy wszyscy nauczyciele poświęcają go na to? Nie wiem. Ale nie mogę się zgodzić z ciągłym podważaniem wartości pracy nauczycieli. Z okazywanym im otwarcie - właśnie takimi decyzjami - brakiem szacunku. Bo jeżeli publicznie czyni to rząd - to nie oczekujmy innej postawy od rodziców i młodzieży. I lepszej szkoły. Smutne.