- Jest dramatycznie, jesteśmy w szoku. Rachunki wzrosły 2,5-krotnie. To w okresie grzewczym około 5 tysięcy złotych więcej na jednym domu. Koszty utrzymania dziewięciu domów będą wynosiły ponad 100 tysięcy złotych więcej - woła zrozpaczona zakonnica pokazująca najnowsze rachunki reporterom TVN24. Siostra Chmielewska podkreślała, że nie jest w stanie zrezygnować z innych rzeczy, aby sfinansować opłaty za gaz. - Możemy zwolnić pracowników, tylko jest pytanie: kto będzie się zajmował ludźmi starymi, chorymi i niepełnosprawnymi, wymagającymi opieki? Przecież nie zwolnię pielęgniarki, lekarzy, opiekunów, bo to nie jest nadmiar personelu. To są ludzie, którzy pracują na styk - żali się zakonnica.
Siostra dodała też, że obniżenie temperatury w pomieszczeniach nie wchodzi w grę. - Nie możemy mniej jeździć samochodami, bo starzy, chorzy ludzie muszą się dostać do lekarzy. Zaopatrzenie trzeba przywieźć. Ludzie, którzy do tej pory nam pomagali, też są w sytuacji bardzo trudnej. Dzisiaj miałam telefon od pani, która tu niedaleko mieszka, która powiedziała: "zapłaciłam rachunki, nie mam co jeść" - wspomina.
S. Chmielewska apeluje do polityków. Chodzi o ceny gazu
Siostra Małgorzata Chmielewska zaapelowała przy okazji do polityków, żeby przemyśleli, żeby tego typu miejsca, gdzie pomaga się ubogim, hospicja, domy dziecka czy szpitale były traktowane tak samo jak indywidualne gospodarstwa domowe. - Przynajmniej tyle, żeby wzrost cen ogrzewania czy prądu był nieco mniejszy - prosiła.
>>>Horrendalne rachunki za gaz. URE wyjaśnia sprawę!
>>>Opozycja chce zmniejszyć rachunki za gaz! Tarcza Tuska uratuje przed gazową drożyzną?