Stanisław Kluza: Zakaz kredytów walutowych byłby ostatecznością

2010-07-09 16:00

Zapowiedź ograniczenia kredytów walutowych wyłącznie do złotego komentuje szef Komisji Nadzoru Finansowego Stanisław Kluza

"Super Express": - Wiceprzewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego zapowiedział, że rozważa możliwość wprowadzenia zakazu udzielania kredytów w walutach. Tymczasem euro jest dziś najpopularniejsze wśród Polaków, którzy myślą o własnym mieszkaniu.

Stanisław Kluza: - Mówienie o zakazie udzielania kredytów w walutach jest zbyt mocne. Nie ma w tej chwili projektu, który ograniczałby kredyty tylko do polskiego złotego. Na razie prowadzimy działania informacyjne. Chcemy pokazać, jakie rodzaje ryzyka niesie ze sobą branie kredytów w obcych walutach. Te ryzyka mają kilka poziomów: ryzyko osoby biorącej kredyt, pojedynczego banku, całego sektora bankowego, w końcu wymiar gospodarki całego kraju. KNF chce tym ryzykom zapobiegać. Rekomendujemy, w jaki sposób należy badać zdolność kredytową, zarządzać ryzykiem.

- Powiedzmy wprost: te rekomendacje sugerują zaostrzenie kryteriów i znaczne ograniczenie możliwości brania kredytów w walutach…

- Rekomendacje nie zakazują czegokolwiek, ale mówią, jak należy to robić w sposób rozsądny. I rzeczywiście, nakładają ograniczenia dla wyliczania zdolności kredytowej w walutach w porównaniu do złotego. Ma to zmniejszyć popyt na kredyty w euro bądź franku. Najbardziej drastyczną formułą jest zakaz udzielania kredytów w walutach obcych. Dziś byłoby to przedwczesne.

- Mówimy tu o różnych wymiarach ryzyka. Co pan ma na myśli?

- Osoba zarabiająca w złotych, która zaciąga kredyt walutowy, narażona jest na ryzyko walutowe. W momencie, kiedy złoty się osłabia, rata gwałtownie rośnie i dość szybko może dojść do zaburzenia zdolności do spłacania swoich zobowiązań. Z kolei banki udzielające zbyt wielu klientom kredytów walutowych ryzykują, gdyż po stronie aktywów mają zazwyczaj depozyty w złotych. Wzrost kursu waluty to konieczność dofinansowania. Gdy podobnie zachowa się więcej banków, problem zaczyna zagrażać stabilności całego systemu bankowego. Ryzyko makroekonomiczne widać było zaś choćby w latach 80. w Szwecji i Finlandii. Kraje te miały kryzys walutowy wynikający z nadmiernej chęci do brania kredytów walutowych na zakup nieruchomości. A to uderza w rynek pracy, inwestycje i PKB, czyli sprawy dla kraju najważniejsze. Może się też przełożyć na kryzys gospodarczy.

- Czy mamy już do czynienia z taką skalą problemu jak wówczas w Szwecji? Uzyskanie kredytu nie jest wcale takie łatwe.

- Kiedy zjawisko staje się masowe, a u nas możemy już mówić o takim ryzyku, to niesie ze sobą skutki makroekonomiczne. Kurs walutowy kraju z portfelem walutowym jest znacznie bardziej wrażliwy na nawet drobne wydarzenia. I ta wrażliwość przekłada się na większe problemy kredytobiorców, wahania kursów walut.

- Polacy nie decydują się na kredyty w walutach obcych ze względu na irracjonalną niechęć do złotego. Są po prostu dużo tańsze, nawet o ponad 30 proc. Może te w złotych są zbyt drogie?

- Różnica bierze się z wyższej stopy procentowej wyznaczonej przez naszą Radę Polityki Pieniężnej. Stopy dla euro bądź franka są dużo niższe. Różne banki mają też różne prognozy co do wejścia Polski do strefy euro. Niektóre z nich uważają, że z perspektywy czasu euro będzie walutą krajową. I mają tendencje właśnie tak ją traktować.

- Czy nie powinno się zwiększyć dostępności kredytów mieszkaniowych? Małżeństwo o dochodach 4 tys. zł, mieszkając w Warszawie musi wynajmować mieszkanie za niemal 2 tys. zł. Kredyt na to samo mieszkanie kosztowałby mniej. Banki odmawiają im jednak zdolności kredytowej. Wydają więc i tak 2 tys. zł, ale nie płacą za swoje, tylko komuś. Może to problem systemowy?

- Odpowiedź na to pytanie nie jest taka prosta. Na każdym rynku mamy popyt i podaż. Rynek mieszkań ma stosunkowo stałą podaż (mieszkania już istniejące bądź budowane). Popyt, czyli kupujący, rośnie bądź maleje zależnie od ceny mieszkań. Gdyby uzyskanie kredytów było łatwiejsze, ludzie zaczęliby o nie jeszcze bardziej zabiegać. Kupujących byłoby więcej, przy podobnej liczbie mieszkań. W związku z tym cena tych mieszkań wzrosłaby. I możliwości zakupu oraz zdolność kredytowa takiego małżeństwa stałaby się taka sama jak dziś. Jak widać, większa dostępność kredytów niekoniecznie przełożyłaby się na zmianę tej sytuacji.

Stanisław Kluza

Ekonomista, przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego, były minister finansów