"Super Express": - Piotr Duda zapowiada walkę o wolne niedziele dla kolejnych grup zawodowych. Jednocześnie pojawiają się informacje, że sieci handlowe już kombinują, jak ominąć zakaz pracy w niedzielę. Chcą podobno zmusić pracowników do pracy do późna w nocy w soboty i rozpoczynania pracy w poniedziałek tuż po północy. Może lepiej zająć się najpierw tym, zanim pójdziecie dalej?
Marek Lewandowski: - Faktycznie, takie pomysły pojawiają się w Biedronce. Po pierwsze jednak, w tej sieci obowiązuje regulamin pracy, którego bez uzgodnienia ze związkami zawodowymi nie można zmienić. I to kończy dyskusję.
- Jak to?
- Działają tam Solidarność i inne związki zawodowe, które zgody na zmiany nie wyrażą. Ewentualna próba wprowadzenia tego siłą doprowadzi do sporu zbiorowego, który komisja krajowa z całą bezwzględnością poprze. Co więcej, jeśli pracodawca ma tak głupie i złośliwe wobec swoich pracowników pomysły, to przypomnę tylko, że w handlu brakuje kilkudziesięciu tysięcy pracowników. Każda sieć handlowa, która będzie chciała w ten sposób cwaniakować, musi się liczyć z tym, że jej pracownicy przeniosą się do innej, gdzie oferuje im się uczciwe warunki zatrudnienia.
- Czyli to właściwy czas, żeby myśleć o kolejnych ograniczeniach w pracy w niedziele?
- Absolutnie. Kodeks pracy bardzo szeroko i nieprecyzyjnie definiuje możliwości pracy w niedzielę. Co prawda jest w nim zapisane, że niedziela jest dniem wolnym od pracy, ale wprowadza jednocześnie furtki, które ten zapis pozwalają ominąć. Choćby zapis o pracy zmianowej, który powstał dlatego, że niektóre zmiany kończyły się w niedzielę rano. Pracodawcy wykorzystali to, by traktować niedzielę jako normalny dzień pracy. Jest też zapis o szczególnych potrzebach zakładów pracy. Nagle okazuje się, że 2/3 firm w Polsce ma takie potrzeby i działa 24 godziny na dobę siedem dni w tygodniu. Naszym celem jest takie doprecyzowanie zapisów Kodeksu pracy, by trudno było zatrudnić pracownika w niedzielę i aby był to autentyczny wyjątek, a nie reguła.
- Nie ma pan jednak poczucia, że rozpocznie to dyskusję, która zupełnie przykryje fundamentalne bolączki polskiego rynku pracy? Zamiast rozmawiać o skandalicznie niskich pensjach i pladze umów śmieciowych, będziemy dyskutować o tym, czy można pracować w niedzielę, czy nie.
- Solidarność prowadziła ogromną kampanię przeciwko umowom śmieciowym, która przedefiniowała sposób myślenia na ten temat. Wspólnie z pracodawcami udało nam się dokonać zmian w prawie, które przy zamówieniach publicznych wprowadziły wymóg zatrudniania na umowę o pracę. Jak pokazują statystyki, ograniczyło to plagę śmieciówek. Do tego ZUS wziął się do roboty i zaczął kontrolować, czy umowy cywilnoprawne są zawierane zgodnie z prawem. Jeśli nie, karze pracodawców za łamanie prawa. Ale i to nie koniec zmian, które zapoczątkowała Solidarność.
- Co jeszcze?
- Wspólnie z Państwową Inspekcją Pracy napisaliśmy ustawę, która wzmacnia niezapowiedziane kontrole PIP oraz wprowadza uprawnienie administracyjne dla inspektorów do zmiany śmieciówki na etat, od których pracodawca może odwołać się do sądu. Dziś sprawa o zmianę formy zatrudnienia musi być kierowana najpierw do sądu, ale zanim ten podejmie decyzję, firma może się przekształcić i pracownik zostaje z niczym. Pamiętajmy też o minimalnej pensji godzinowej, która sprawiła, że zatrudnianie na zlecenia stało się nieopłacalne, a pensje w wielu branżach poszły zdecydowanie w górę. Nie jest więc tak, że zapominamy o podstawowych problemach rynku pracy. Rozwiązujemy je, walcząc jednocześnie o inne prawa pracownicze. W tym wolne niedziele.