"Super Express": - Temperament Stefana Niesiołowskiego i jego niechęć do pewnej grupy dziennikarzy są powszechnie znane. Po co zatem w ogóle ktoś taki jak pani do niego podchodzi?
Ewa Stankiewicz: - Dziennikarzy dzielę co najwyżej na rzetelnych i nierzetelnych. W moim sumieniu pełnię te obowiązki najrzetelniej jak można. Wiedziałam, że to porywczy człowiek. Nie wiedziałam jednak, że jest zdolny do takiej agresji i całkowitej utraty panowania nad sobą. W jego oczach widziałam szaleństwo i nawet się trochę przestraszyłam.
- A nie chciała go pani trochę sprowokować?
- To on chciał sprowokować mnie. Zadałam mu zupełnie niekontrowersyjne pytanie, które miało wywołać jego komentarz do blokowania Sejmu przez związkowców. Brzmiało ono: czy wie, dlaczego nie chcieli go wypuścić z Sejmu? A on zareagował agresywnie już na samo moje nazwisko. Ja po prostu relacjonowałam wydarzenie, a on swoim zachowaniem utrudniał mi relację dziennikarską. Może więc liczył na to, że stracę panowanie nad sobą.
- Nie byłoby lepiej machnąć ręką i odejść, zamiast go naciskać?
- Ale to przecież on do mnie podbiegł i zaatakował. Na filmie widać, że się trzymałam jakieś dwa, trzy metry od niego. To on rzucił się na mnie...
- Na panią, czy na pani kamerę?
- Na mnie! Proszę się zwrócić o nagrania z kamer przemysłowych przed Sejmem. Tam jest zarejestrowane całe zdarzenie.
- Co to znaczy, że się rzucił? Szarpał panią?
- Dwukrotnie mnie zaatakował. Najpierw rzucił się na kamerę i próbował wyłamać mikrofon, ale odciąg-nęli go znajomi. Zaraz potem już z obraźliwymi wyzwiskami "won do PiS-u, won do PiS-u" zaatakował mnie bezpośrednio, fizycznie. Nie pamiętam dokładnie jak, ale wydaje mi się, że mnie szarpał i chwycił za nadgarstki. Po prostu wpadł w furię.
- Skoro na panią napadł, to może należało zgłosić to policji?
- Próbowałam to zrobić na miejscu. Straż sejmowa jednak w ogóle nie chciała wezwać policji, a potem twierdziła, że policjanci już z marszałkiem rozmawiali. Sama więc wykręciłam numer 997, przyszedł policjant i powiedział, że nie może przyjąć zgłoszenia, bo nie ma ku temu warunków ani czasu, i żebym się zgłosiła na Wilczą 21.
- Tak pani zrobi?
- Nie wiem. Dla mnie pan Niesiołowski raczej potrzebuje pomocy lekarskiej. Groźne jest to, że teraz kłamie, mówiąc, że to ja go zaatakowałam, a on tylko odepchnął kamerę. Jeśli dalej będzie kłamał, to nie będę miała wyjścia i pójdę na policję.
- Czyli powinien panią przeprosić? - Nie chcę wymuszać przeprosin. To, co zrobił, było chamstwem i pogwałceniem godności ludzkiej. Jak sam sobie z tego nie zda sprawy, to ja mu tego przecież nie uświadomię. Oburzyło go to, że ktoś taki jak ja w ogóle śmie mu zadać pytanie. Zupełnie pomyliły mu się role. Zapomniał, że pełni funkcję publiczną, myśli, że jest jakąś gwiazdą - jak Doda - i może sobie wybierać dziennikarzy i pytania. - Jak powinny zareagować władze Platformy?
- Pan Niesiołowski zachował się jak zwykły kryminalista albo osoba chora psychicznie. Odpowiednio do tego powinny się zachować władze partii. Wątpię jednak w ich reakcję. Przecież to ta partia wylansowała agresję i nienawiść w naszym życiu publicznym.
Ewa Stankiewicz
Dokumentalistka