Zbigniew Lewicki: Zachód obali Kaddafiego

2011-03-21 3:10

O konsekwencjach operacji przeciwko libijskiemu dyktatorowi w rozmowie z "Super Expressem" mówi amerykanista prof. Zbigniew Lewicki

"Super Express": - Rezolucja Rady Bezpieczeństwa ONZ dała zielone światło dla operacji przeciwko Kaddafiemu. Skąd ta nagła decyzja?

Prof. Zbigniew Lewicki: - Wygląda na to, że Rada celowo zwlekała do momentu, aż tego typu decyzja będzie już prawie bez znaczenia. Mówię "prawie", bo Kaddafiemu jeszcze nie udało się całkowicie zniszczyć rebeliantów, choć jest tego bardzo bliski. Jeśli wierzyć w dobre intencje ONZ, decyzja została podjęta o jakieś dwa tygodnie za późno.

- Co by to dało, gdyby podjęto ją odpowiednio wcześniej?

- To mogłoby zmienić całą dynamikę wydarzeń w Libii. Decyzja "no fly zone", czyli o zamknięciu przestrzeni powietrznej nad Libią, nie pozwoliłaby Kaddafiemu na użycie lotnictwa w akcji odbijania terenów z rąk rebeliantów i musiałby się ograniczyć do sił lądowych, z czego oczywiście i tak skorzystał.

- Szybko udało się wykorzystać rezolucję ONZ i przeprowadzić działania przeciwko Kaddafiemu. Spodziewał się pan takiej reakcji Zachodu?

- Wiedziałem, że atak nastąpi. Nie spodziewałem się tylko, że będzie to akcja na tak dużą skalę. Jeżeli to jest jej pierwsza faza, która obejmuje bombardowanie lotnisk i instalacji przeciwlotniczych, to jak daleko państwa zaangażowane w tę operację mogą się posunąć? Nie sądziłem, że Zachód znajdzie w sobie aż tyle siły, żeby, późno bo późno, ale jednak uderzyć w Kaddafiego.

- Tę operację należy traktować jako wojnę wypowiedzianą Kaddafiemu czy jest to tylko próba zachowania twarzy?

- Teraz to już regularna wojna przeciwko Kaddafiemu. Jeżeli już na początku postępuje się tak ostro, to nie można poprzestać tylko na tym. Widocznie uznano, że nie można tolerować jego obecności. Trochę mnie dziwi, gdyż wydawało się, że Zachód nauczył się żyć z Kaddafim. Okazuje się jednak, że nie. Dobrze, że postanowiono z nim walczyć.

- Zachód doprowadzi do obalenia Kaddafiego?

- Nie ma innego wyjścia. Gdyby go nie obalono, uznano by to za porażkę.

- Możemy się spodziewać inwazji lądowej czy koalicja poprzestanie na ataku z powietrza?

- To jest ważne pytanie. Mówi się, że nie można wygrać wojny bez armii lądowej. Trudno powiedzieć, jak obalić Kaddafiego bez armii. Może wystarczyłaby jakaś akcja sił specjalnych, które ujęłyby go, by postawić przed sądem.

- Ten konflikt może być tak długotrwały, jak w Iraku czy Afganistanie?

- W żadnym wypadku nie może się przerodzić w długą obecność zachodnich wojsk. To musi być krótka chirurgiczna operacja zakończona odsunięciem Kaddafiego od władzy. Cała sprawa powinna potrwać dwa tygodnie.

- Kaddafi odgraża się Zachodowi i zapowiada zemstę. Realne?

- Moim zdaniem, nie. W tym momencie jest zupełnie niezdolny do kontrataku. Jednak z powodu pogróżek nie moż-na go pozostawić u władzy. Gdyby pozwolono mu dalej działać, wtedy być może starałby się zemścić. Większym zmartwieniem dla niego jest teraz, jak przetrwać, a nie - jak odgryźć się Zachodowi.

- Dysponuje środkami, których mógłby użyć przeciwko Zachodowi?

- Jedyne, czym mógłby zagrozić na chwilę obecną, są ataki terrorystyczne, którymi zresztą się już posługiwał. Na pewno nie byłoby to coś spektakularnego jak Lockerbie. Jedyne, na co byłoby go stać, to atak na jakąś dyskotekę czy Bogu ducha winną instytucję. Jednak bardzo bym się zdziwił, jeśli jeszcze za tydzień byłby u władzy.

- Wiele osób zadaje sobie pytanie, czemu nie wszyscy członkowie NATO zaangażowali się w operację przeciwko Kaddafiemu.

- Cóż, NATO jest instytucją, która przy każdej kryzysowej sytuacji udowadnia swoją bezradność. Zawsze, kiedy pojawia się potrzeba wspólnego działania typu Afganistan czy teraz Libia, to konieczność uzyskania zgody wszystkich dwudziestu ośmiu państw sprawia, że NATO działa opieszale albo wcale. Jeśli jest jakaś ważna sprawa do załatwienia, to największe mocarstwa załatwiają to, nie oglądając się na NATO.

- Polska nie angażuje się po stronie państw zachodnich, które zdecydowały się na interwencję. Błąd?

- Jeśli już mamy samoloty, które nie wiadomo do końca czemu służą, a są bardzo drogie, to może warto by sprawdzić, jak się zachowują w warunkach bojowych. Nasze myśliwce wykonują tylko loty treningowe albo patrolowe.

- Albo wysyłane są, żeby uświetnić pożegnanie Adama Małysza na Wielkiej Krokwi...

- Dokładnie. A taka akcja przydałaby się i pilotom, i dowódcom. Moglibyśmy też sprawdzić, czy umiemy w warunkach bojowych współpracować z innymi. W tym sensie jest to na pewno stracona okazja. Oczywiście, nie będzie miało to większych konsekwencji, gdyż nikt takiego zaangażowania nie wymaga.

- Politycznie też możemy stracić?

- Jeżeli popieramy Zachód i liczymy, że Kaddafi odejdzie i przyjdzie ktoś inny na jego miejsce, to współuczestniczenie w akcji, która obala dyktatora, może mieć pozytywny wpływ na relacje z kimś, kto go zastąpi. Tak zyskujemy tylko w oczach Kaddafiego, ale nic nam to nie daje. Zachowujemy się jak Niemcy, który sami skazują się na marginalizację w europejskiej polityce. Decyzja polskiego rządu o nieprzystąpieniu do tej operacji jest, moim zdaniem, bardzo niemądra, gdyż jest niemal pewne, że zakończy się ona sukcesem. Zawsze dobrze być w obozie zwycięzców.

- Zrozumiał to chyba Nicolas Sarkozy, który nieoczekiwanie stał się głównym kreatorem polityki przeciwko Kaddafiemu. Pana taka postawa prezydenta Francji też dziwi?

- Nawet bardzo, ale wiadomo, że Sarkozy walczy o reelekcję. W ten sposób pokazuje, że jest prawdziwym mężem stanu. Francuski prezydent ubiegł wszystkie kraje zachodnie i przejął inicjatywę. Rozumie, że to okazja, żeby pokazać zarówno Francuzom, jak i całej Europie, że jest gotów zmierzyć się z kryzysem. Tak działa mądry polityk, który w wygranej sprawie staje na czele. Przypomnijmy, że tam, gdzie sprawa nie jest tak oczywista, jak Afganistan czy Irak, to Francja się specjalnie nie wychyla. A Polska dokładnie odwrotnie.

- Mamy jeszcze Rosję i Chiny, które dystansują się od działań Zachodu. Zaangażują się w konflikt czy dalej będą biernie przyglądać się z boku?

- Ich zaangażowaniem, i to znaczącym, było to, że nie zawetowały w Radzie Bezpieczeństwa rezolucji ONZ. To w pewnym sensie daleko idąca forma poparcia dla operacji. Być może osiągnięto jakieś porozumienie zadowalające interesy wszystkich zainteresowanych państw. Kaddafi liczył, że albo Rosja, albo Chiny opowiedzą się przeciwko Zachodowi. Srogo się przeliczył.

- Nie zapowiada się zatem konflikt między mocarstwami?

- Po głosowaniu w Radzie Bezpieczeństwa widać, że nie będzie tarć między nimi w tej sprawie. Gdyby to była operacja podjęta bez zgody ONZ, wtedy mogłoby dojść do jakichś napięć. W obecnej sytuacji nie ma do tego podstaw.

Prof. Zbigniew Lewicki

Amerykanista. Wykładowca UK i UKSW