"Super Express": - Premier Tusk wykluczył jakikolwiek udział Polski w akcji militarnej w Libii. To słuszna decyzja?
Prof. Dariusz Rosati: - W obecnych warunkach, tak. Dziś, gdy jesteśmy w Afganistanie, nie stać nas na uczestnictwo w kolejnej operacji - nie mamy ku temu możliwości technicznych, wojskowych ani finansowych. Premier też zdaje sobie sprawę, że opinia publiczna byłaby zdecydowanie przeciwna takiej operacji.
- Interwencję w Libii popierają jednak ONZ i kraje arabskie. Być może już za tydzień Kaddafi przejdzie do historii. To dobra okazja, by bez większego ryzyka znaleźć się w obozie zwycięzców.
- Ależ my popieramy tę operację i też chcemy odejścia dyktatora! Jesteśmy po tej stronie, po której trzeba. Mamy zamiar uczestniczyć w ramach pomocy humanitarnej i w odbudowie Libii. I tyle wystarczy. Nasi sojusznicy nie oczekują od nas zaangażowania militarnego. "Świt Odysei" ogranicza się do działania wojsk lotniczych i morskich. Siły koalicji mają do dyspozycji około 200 samolotów i nie ma potrzeby, by było ich więcej. W ciągu dwóch dni została praktycznie unicestwiona obrona przeciwlotnicza Libii.
- Pomoc militarna mogłaby podnieść pozycję Polski w NATO i UE, tym bardziej że wkrótce przejmujemy prezydencję w Radzie Unii.
Sojusz Północnoatlantycki nie wypracował jeszcze wspólnego stanowiska, a USA dają jasno do zrozumienia, że nie kierują tą akcją. To operacja grupy państw, głównie Francji i Wielkiej Brytanii. A te nie proszą nas o pomoc. Inaczej niż dla Włochów i Francuzów, Libia nie jest obszarem naszych bezpośrednich interesów. Kraje te nie czują do nas żalu, a nasza pozycja przetargowa nie zostanie osłabiona. Zresztą i tak zajęliśmy bardziej aktywne stanowisko niż inne kraje europejskie. I ta nasza umiarkowana pozycja może nam wręcz pomóc w czasie prezydencji w UE w prowadzeniu bardziej skutecznej polityki wobec Libii i pozostałych krajów arabskich.
- Każdy konflikt to też poligon doświadczalny. Moglibyśmy się sprawdzić w boju.
- No cóż... Charakter szkoleniowy tej misji jest chyba jedynym argumentem "za" interwencją. Ale nie jestem wojskowym i nie umiem rzetelnie ocenić, czy koszty związane z operacją i ryzyko obarczające pilotów i sprzęt byłyby tego warte. Wprawdzie ryzyko ofiar z polskiej strony jest dużo mniejsze niż w Afganistanie, ale nie można go całkiem wykluczyć. Pamiętajmy, że w 1999 r. Serbom udało się w bardzo podobnej operacji zestrzelić samolot NATO, wykorzystując stare rakiety ziemia-powietrze, a takimi dysponuje również Libia.
Prof. Dariusz Rosati
Były szef MSZ, polityk SdPl