To mocno zaskakująca zmiana frontu, bo wszyscy pamiętamy słowa, które ze sceny gdańskiego finału WOŚP wykrzyczał Stefan W. zaraz po zadaniu śmiertelnych ciosów. - Halo! Halo! Nazywam się Stefan, siedziałem niewinny w więzieniu, siedziałem niewinny w więzieniu! Platforma Obywatelska mnie torturowała, dlatego właśnie zginął Adamowicz – zwrócił się do przerażonego tłumu. Co W. twierdzi dzisiaj?
„Super Express” dotarł do nowych fragmentów listów wysyłanych przez Stefana W. z aresztu. W jednym z nich, zatytułowanym „List otwarty”, mężczyzna wyznaje, że wcale nie chciał zamordować prezydenta Adamowicza. Nazywa zmarłego „wzorem do naśladowania” i człowiekiem, który zrobił mnóstwo dobra. Dlaczego zatem zdecydował się na tak przerażający krok i śmiertelnie ugodził polityka nożem? W liście znajdujemy fragment mówiący o tym, że Paweł Adamowicz był „przypadkową ofiarą psychozy” Stefana W. Podejrzany konsekwentnie utrzymuje, że jest niewinny, zaś czyn, którego się dopuścił, to efekt choroby psychicznej. Choroby, której miał się nabawić odsiadując wcześniej wyroki za napady z bronią w ręku. - Byłby to niezwykły przypadek, gdzie cierpiący na psychozę ma tego świadomość i jeszcze zna źródła swojej choroby. Mamy do czynienia z cwanym, ale niezbyt inteligentnym człowiekiem, który urządza teatr i próbuje manipulować opinią publiczną i psychiatrami – ocenia w rozmowie z nami znany kryminolog Paweł Moczydłowski (67 l.).