Dmitrij Bykow

i

Autor: East News

Dmitrij Bykow - za rosyjskim pisarzem kroczą sąd, więzienie, cenzura i zsyłka

2016-05-17 7:40

"Chciałbym, żeby w Rosji było jak w Rosji, a nie jak w trzeciorzędnej azjatyckiej despotii" - mówi rosyjski pisarz Dmitrij Bykow w rozmowie z "Super Expressem"

"Super Express": - Jakkolwiek by patrzeć, gros wielkiej literatury rosyjskiej miało wymiar polityczny. Pan sam czuje się pisarzem politycznym i czy w ogóle można być w Rosji pisarzem apolitycznym?

Dmitrij Bykow: - Dla mnie polityka i literatura mają wiele wspólnego.

- Tak?

- Owszem. Polityka, moim zdaniem, jest wyrazem moralności. Tak jak literatura. W tym sensie uważam, że nie można być pisarzem apolitycznym. Przecież wolność jest pisarzowi niezbędna, a czyste sumienie użyteczne dla literatury - a wszystko to bezpośrednio łączy się z polityką.

- Pana zdaniem czyste sumienie i polityka się nie wykluczają?

- Osobiście nie wierzę w to, że polityka jest z gruntu niemoralna. Tak mówią tylko ludzie nikczemni.

- Jako pisarz polityczny wyobraża pan sobie lepszy kraj dla literatury niż Rosja? W końcu polityka bezpośrednio dotyka w niej życia każdego człowieka.

- Oczywiście, w Rosji nie brakuje tematów dla literatury. Wiele jest też jednak strachu, który pisarzowi bardzo przeszkadza. O wielu rzeczach nie można mówić u nas na głos i w tym względzie istnieją absolutnie bezprawne ograniczenia. W Rosji krok za pisarzem zawsze idą sąd, więzienie, cenzura, zsyłka, ostracyzm. To wszystko nie tylko jest stymulujące, ale potrafi być też przeszkodą. Oprócz tego historia w naszym kraju powtarza się aż nazbyt dosłownie, co również nie zawsze jest z korzyścią dla literatury.

- Czemu?

- Pojawia się bowiem przygnębiająca wtórność, uzależnienie od poprzedników, korzystanie ze zgranych schematów fabularnych. A innych nie ma skąd wziąć. W związku z powyższym bardzo łatwo mogę sobie wyobrazić znacznie lepszy kraj dla pisarza. Jednak nie wyobrażam sobie, że mógłbym tworzyć poza Rosją. To nie kwestia jakichś moich zalet, ale pewna osobliwość czy jak pan woli, choroba zawodowa.

- Kiedy jestem w rosyjskich księgarniach, półki uginają się od nawet najbardziej wywrotowej literatury. Wielu moich rodaków dziwi się, kiedy im to mówię, bo wyobrażają sobie, że cenzura dotknęła w Rosji każdej sfery życia. Czemu akurat pisarze mogą sobie pozwolić na tak dużo i są publikowani?

- Trudno mi to wyjaśnić nawet Rosjanom. Być może daje nam się do zrozumienia, że możemy jako pisarze mówić i pisać wszystko.

- I rzeczywiście tak jest, czy są tematy, których lepiej nie tykać?

- Jest kilka takich tematów. Nie zawsze chodzi o to, że nie można ich poruszyć. Czasami po prostu lepiej nie pisać inaczej, niż głosi to oficjalna linia. Do takich tematów należy Wielka Wojna Ojczyźniana czy Krym. Lepiej nie zajmować się lokalnymi władzami, radykalnym islamem, który próbuje powrócić do Rosji, czy tym, jak krążą w naszym kraju pieniądze i do kogo trafiają.

- W "Czasach second hand" ubiegłorocznej noblistki Swietłany Aleksijewicz przeczytałem intrygującą wypowiedź pewnego mężczyzny, który w czasie puczu Janajewa w 1991 roku zachęcał rodzinę, by ta szła bronić Jelcyna przed twardogłowymi komunistami. "Jeśli nie pójdziemy, to kiełbasy i dobrych książek nigdy już u nas nie będzie" - mówił. Kiełbasy i dobrych książek nie brakuje w Rosji. Skoro jest tak dobrze, to czemu jest tak źle?

- Cóż, kiełbasa i książki to rzeczy wtórne. Lepiej by naszemu krajowi zrobiło, gdyby zaczęło w nim funkcjonować prawo. Bez tego książki i kiełbasa zbyt łatwo mogą być odebrane albo zamienione w narzędzia tortur. Powie pan, że to niemożliwe. A jednak! Nawet pan nie wie, gdzie można wsadzić konsumentowi rzeczone książki czy kiełbasę.

- Był taki moment po rozpadzie Związku Radzieckiego, kiedy wierzył pan, że w Rosji może być normalnie?

- Co pan ma na myśli, mówiąc "normalnie"?

- Od czasów komunizmu w Polsce normalność symbolizował Zachód.

- Nigdy nie chciałem, żeby było u nas jak na Zachodzie. Chciałem, żeby w Rosji było jak w Rosji, a nie jak w trzeciorzędnej azjatyckiej despotii. Tak się nie stało. Rozczarowało mnie to, że większości Rosjan wszystko jedno, czy żyją w owej despotii, czy wielkiej rosyjskiej cywilizacji. W ogóle irytuje mnie społeczeństwo spektaklu, w którym do wszystkiego odnosimy się jak do nudnego przedstawienia i w żaden sposób nie potrafimy wpłynąć na dobór repertuaru.

- Jak się wydaje, Rosjanie chyba lubią przedstawienia, które już widzieli i znają na pamięć. Choćby ta nostalgia za komunizmem i jego symbolami. Skąd się to, pana zdaniem, bierze?

- To nie nostalgia za komunizmem, ponieważ Rosjanie nigdy w komunizmie nie żyli - był on tylko z nazwy, nie jako idea wcielona w życie. Tęsknią po prostu za czasami, kiedy skala ucisku była większa i chcąc nie chcąc zarażała ich myślą o rozmachu imperium. Rosjanie cenią nie kierunek i cel, ale właśnie rozmach. Dyktatura była pierwszego sortu, klasyczna. Wolność była drugiej świeżości, połowiczna. Stąd i nostalgia za dyktaturą, wynikająca z całościowego, wszechogarniającego projektu, którym ta dyktatura się stała.

- A jak pan patrzy na swoich kolegów ze świata sztuki, którzy kiedyś swoją twórczością dobijali Związek Radziecki, a dziś posłusznie wspierają reżim Putina?

- Cóż, to przeobrażenie niektórych kolegów i, jak sądzę, całego społeczeństwa wynika z pewnego objawienia, które przeżyliśmy. Wydawało nam się, że źródłem naszych problemów była sowieckość. Nie zrozumieliśmy jednak, że ta sowieckość nie tylko odgradzała nas od rosyjskości, ale nawet nas przed nią chroniła.

- W czym jest ta rosyjskość gorsza od sowieckości?

- Sowieckość nie podobała się tym, którzy nie lubią gwałtu na ludzkiej naturze. A jaka jest ta natura bez gwałtu, współczesna Rosja pokazuje nam aż za dobrze.

- I myśli pan, że tę rosyjskość poplecznicy Putina razem z nim odrzucą?

- To też bardzo rosyjskie - najpierw znosimy tyrana, a potem zrzucamy na niego winę. Co złego, to nie my, to on. I rzeczywiście to nie my. Okudżawa napisał na ten temat świetny wiersz "Spróbujmy wymyślić despotę". Pokazuje w nim, jak wydaje nam się, że mamy kontrolę na tym, kim jest. Że tworzymy go na swój obraz i podobieństwo. Na koniec okazuje się, że to on stworzył nas takimi, jakimi chciał.

- Nie mogę nie zapytać o stosunek Rosjan do Polaków. Patrząc na sondaże opinii, wygląda na to, że nie ma w ich oczach większych rusofobów niż my. Skąd się bierze taki obraz Polaków?

- Pocieszę pana, Rosjanie uważają za zatwardziałych rusofobów wszystkich dookoła. Taki urok psychologii społecznej na etapie kolejnego - i myślę, że ostatniego - przymrozku. Zresztą Polacy uważają wszystkich Rosjan za niewolników, co także jest głupstwem. Nie jesteśmy niewolnikami. Po prostu jest nam tak wygodniej. Ale mówienie o tym jest strasznie nudne. Wolę mówić i myśleć o przyszłości, kiedy będzie w Rosji zupełnie inaczej. Na tyle inaczej, że w dzisiejszą Rosję trudno będzie uwierzyć. A może to wszystko, co się dziś dzieje w naszym kraju, okaże się niezbyt przyjemnym snem?

Dmitrij Bykow będzie gościem czwartej edycji Big Book Festival, który w dniach 10-12 czerwca odbędzie się w Warszawie

ZOBACZ: Jarosław Kaczyński debiutuje na Facebooku! - Moje ulubione danie to bigos