W tej sytuacji do głowy same pchają się obrazy niczym z filmów grozy. Jak choćby ze "Znachora", gdzie cierpiącego pacjenta "znieczulało się" za pomocą wódki, przywiązania mu rąk sznurem (żeby się nie rzucał) i kijka wkładanego między zęby, żeby z bólu nie zmiażdżył sobie zębów.
Zanim jednak kobiety w ciąży zaczną chodzić na porodówkę z wódką, kijkiem i sznurem, sprawie można by przyjrzeć się systemowo. Otóż panujący nam system rzekomo bezpłatnej służby zdrowia jest fikcją i wszyscy o tym wiemy. W taki albo inny sposób jesteśmy zmuszeni płacić za różne medyczne usługi już od dawna. Za leczenie zębów, za dodatkowe prześwietlenia, za szybsze badania i tak dalej. Godzimy się na tę częściową fikcję, byliśmy zmuszeni ją zaakceptować. I teraz z Ministerstwa Zdrowia dostajemy sygnał, że z fikcją koniec, że skoro służba zdrowia jest bezpłatna, to oznacza, że ma być bezpłatna. Ładnie, ładnie, ale czy ćwiczenie bolesnej zmiany musimy akurat zaczynać na pacjentkach w ciąży? To jest zła decyzja. Decyzja, która pokazuje, że dla urzędników pacjent i jego dobro są ważne, z tym, że mało ważne.