Od kilkunastu dni na granicy polsko-białoruskiej, w okolicach miejscowości Usnarz Górny, koczuje grupa obcokrajowców, którzy deklarują chęć wjazdu do Polski. Wiadomo, że w grupie tej znajdują się m.in. Irakijczycy. Premier Mateusz Morawiecki jednoznacznie stwierdził, że odpowiedzialność za tę sytuację ponosi reżim Aleksandra Łukaszenki, który sprowadził te osoby na granicę z Polską. Podobne działania białoruskie służby prowadzą przy granicach z Litwą i Łotwą.
Nie przegap: Morawiecki traci cierpliwość. "Łukaszenka wybrał niewłaściwą granicę"
Jak Irakijczycy przedostali się na Białoruś? Okazuje się, że w sieci można znaleźć oferty irakijskich biur podróży, które proponują nie tylko wyjazd na Białoruś, ale pośredniczą również w załatwieniu białoruskiej wizy. Zapewniają przy tym o dobrej cenie i minimum formalności. Stosowanie tego typu procederu potwierdzają migranci, którzy dostali się z Białorusi na Litwę i Łotwę.
– Są zeznania z Litwy i Łotwy, w których ci ludzie przyznawali otwarcie - pokazywali bilety, dokumenty podróży - że byli zapraszani czy proponowano im takie przejazdy. Przyjeżdżali na Białoruś z Turcji, z Iraku, niektórzy nawet z Rosji. A później z Mińska byli podwożeni autokarami. Zresztą niektóre z tych samochodów zostały zarejestrowane przez naszą Straż Graniczną. Trudno wątpić w to, że jest to zorganizowany proceder – mówi w rozmowie z "Super Expressem" Witold Waszczykowski, były szef MSZ.
Nie przegap: Usnarz Górny. Polska przygotowała transport z pomocą humanitarną. "Czekam na decyzję o wjeździe"
Możliwe, że Irakijczycy byli wprowadzani w błąd lub świadomie brali udział w przerzucie do Europy. – To są młodzi, dobrze wyglądający ludzie, którzy widać, że w jakiś sposób zostali zmanipulowani albo nabrali się. Częściowo są za to odpowiedzialni, bo musieli zdawać sobie sprawę, że to wszystko jest nie do końca legalne, że będą przekraczać granicę Schengen, czyli Polski czy Litwy w sposób nielegalny – podkreśla europoseł PiS.