"Super Express": - Nie wiem, z jakiej pan jest partii. Skąd pan teraz jest?
Przemysław Wipler: - Od prawie roku nie jestem członkiem żadnej partii, jestem posłem niezrzeszonym. Jestem też liderem Stowarzyszenia Republikanie.
- Media mówią, że nawiązuje pan współpracę z Kongresem Nowej Prawicy.
- Gdy wychodziłem z PiS-u...
- Przepraszam, żałuje pan teraz tego? Choć odrobinę? PiS ma 31 proc.
- Nie. PiS był liderem sondaży, gdy występowałem z partii. Zrobiłem to wbrew koniunkturze, wszyscy mi mówili: "Zostaniesz, to będziesz ministrem. Pilnuj tego miejsca, bądź grzeczny".
- Pan nie jest grzeczny? Coś o tym wiemy, ale to za chwilę.
- To nie jest dobry pomysł dla Polski, żeby wydawać jeszcze więcej pieniędzy na urzędników, żeby zabierać nam jeszcze więcej podatków.
- Dlaczego więc Kongres Nowej Prawicy?
- Gdy wychodziłem z PiS-u, powiedziałem, że Polska potrzebuje alternatywy dla PO i PiS-u. Próba zbudowania takiej formacji to coś, co przyświeca mojej działalności od czerwca zeszłego roku. W tej chwili najbardziej prawdopodobnym ośrodkiem budowy tego rodzaju ruchu politycznego jest Nowa Prawica Korwin-Mikkego. Tam jest olbrzymia liczba fantastycznych ideowych młodych ludzi, którzy chcą radykalnej zmiany.
- Gimnazjaliści.
- Niektórzy mówią, że to jest gimbaza. Ale ja mam cykl spotkań w Warszawie "Jak płacić niższe podatki" i przychodzą tam ludzie, którzy mają po 20, 30, 40 lat i są sympatykami Janusza Korwin-Mikkego.
- Ale Nowa Prawica ma 3-4 proc. poparcia. Czasem 5, ale bardzo rzadko.
- Proszę mi wskazać jeden projekt, który miał wysokie poparcie sondażowe, który przebił próg w ostatnich latach. To zawsze jest niespodzianka.
- Ale przecież pan w 2011 r. mówił, że Korwin nie jest zbyt dojrzałym politykiem.
- Nigdy tego nie powiedziałem.
- Sugerował pan. Mówił pan o Unii Polityki Werbalnej i że jest to partia skazana na niepowodzenie głównie ze względu na osobę lidera. Coś się zmieniło.
- To jest formacja, która istnieje dzięki swojemu liderowi. Janusz Korwin-Mikke jest jednocześnie świetnym publicystą, który bardzo ostro stawia pewne tezy. Zupełnie nie jak polityk.
- Zgoda, jest świetnym publicystą. Ale np. Rafał Ziemkiewicz mówi, że on nie potrafi uprawiać polityki.
- On nie jest typem polityka - wyrachowanego gracza, cwaniaka i kombinatora.
- Dobrze, ale co się zmieniło w pana podejściu do niego?
- Bycie w polityce oznacza czasem trudne kompromisy. Uznałem w pewnym momencie, że nie mam siły występować wbrew sobie i samoograniczać własnych poglądów.
- Akceptuje pan szalejący kapitalizm Korwin-Mikkego? Wyzysk człowieka przez kapitalistę w cylindrze i z cygarem?
- To są fałszywe stereotypy. Najbardziej mnie oburza wyzysk człowieka przez państwo polskie i urzędników.
- Teraz mamy z tym do czynienia?
- Oczywiście. Jeżeli człowiek, który ma pensję minimalną i ma na umowie 1680 złotych, a pracodawca, żeby mu to wypłacić łącznie z podatkami musi mieć przygotowane ponad 2000 i z tej sumy tylko 1200 zostaje dla tego człowieka na rękę, to to jest złodziejstwo, wyzysk i niesprawiedliwe państwo. Ono się nazywa Polska.
- Tusk jest krwawym wyzyskiwaczem?
- Oczywiście, że tak.
- Kaczyński byłby takim samym krwawym wyzyskiwaczem?
- Nie wiem. Wiem, że gdy rządził, obniżał i upraszczał podatki.
- Teraz mówi, że najbogatszym je podniesie.
- Tak samo mówił w 2005 r., a robił całkiem co innego.
- Co innego mówi, co innego robi?
- Polacy mają szczęście, że politycy nie robią tego, co obiecują w kampaniach wyborczych. Żylibyśmy w naprawdę biednym kraju.
- Nie ma znaczenia więc, co mówią politycy?
- Niestety, ma. Bo potem trzeba się z tego tłumaczyć.
- Nie przeszkadzają panu bardzo radykalne pozagospodarcze poglądy Korwina? Np. że Hitler mógł nie wiedzieć o Holokauście, że wprowadził go Himmler.
- W polityce przyzwyczaiłem się, że człowiek się tłumaczy za współpracowników. Umówiłem się z Korwin-Mikkem, że nie będę komentował żadnych jego wypowiedzi, z którymi się nie zgadzam. A są takie. Oczekuję wzajemności.
- A jego sugestie dotyczące niepełnosprawnych sportowców, że to parodia sportu, a nie sport?
- Nie będę się wypowiadał na temat paraolimpiad.
- Nie zgadza się pan z tym, ale nie będzie pan tego komentował?
- Janusz Korwin-Mikke nikomu krzywdy nie zrobi, pisząc felieton. Donald Tusk, podnosząc VAT, podnosząc składki na ubezpieczenie rentowe, wypycha Polaków za granicę, niszczy firmy i wyjmuje nam pieniądze z portfeli. To jest szkodliwe, wypowiedzi Korwin-Mikkego nie są. Mogą najwyżej kogoś urazić.
- Zadam proste pytanie. Czy Jarosław Gowin wyrzucił pana z Polski Razem?
- Nie, nie wyrzucił.
- Ale nie chciał tam pana.
- Nie, ja nie chciałem tam być. Uznałem, że ten projekt nie ma sensu, że poniesie porażkę. Tam mieli być tacy ludzie, jacy są w Nowej Prawicy, młodzi, prężni, którzy chcą zmian.
- A pan jest młody?
- Mam 36 lat. Jestem jednym z najmłodszych polskich polityków. Jestem od dwóch lat w parlamencie.
- Ci młodzi z Nowej Prawicy mogą uważać pana za starucha.
- I uważają. Wręcz uważają, że jestem lewicowcem.
- Jak wyglądała ta rozmowa z Gowinem? Były dąsy?
- Ustaliliśmy, że rozstaniemy się po dżentelmeńsku.
- Był zimny, dżentelmeński chłód.
- Nie było chłodu. Z żalem odchodziłem, bo uważam, że to pracowity polityk.
- Wylał pan te swoje żale na Gowina?
- Nie. Od początku mu mówiłem, że to wielki błąd, że się nie dogadał z Korwinem. Spokojny, umiarkowany, stateczny Gowin i ostry, radykalny, twardy Korwin to byłby duet, który miałby szanse na kilkanaście procent.
- A może Gowin pana nie chciał, bo ciągnie się za panem sprawa Enklawy, czyli tego, co się wydarzyło przed warszawskim klubem?
- To nie miało znaczenia. To miało wpływ tylko na jedną kwestię.
- Tak pan myśli? Że to naprawdę nie miało znaczenia?
- Wiem to. Jestem w stanie pokazać naszą korespondencję. Sprawa miała skutkować tym, że nie będę szefem przyszłego koła lub klubu poselskiego.
Zobacz też: Poseł RP Przemysław Wipler krzyczał: chu..., kurw...
- A co nowego w sprawie Enklawy? Jest akt oskarżenia, postawiono panu zarzuty?
- Nie postawiono. Zrzekłem się immunitetu ponad miesiąc temu i napisałem, że jeśli wpłynie jakikolwiek wniosek ze strony prokuratury, to chcę, żeby ta sprawa jak najszybciej trafiła do sądu. Pomówiono mnie, naruszono moje dobre imię. Chcę się oczyścić, a nie mogę tego zrobić inaczej niż poprzez sąd. Jak dotąd przez ponad cztery miesiące nikt mnie nie przesłuchał, nikt ode mnie nic nie chciał, o wszystkim dowiaduję się z mediów.
- Naprawdę nie ma pan sobie niczego do zarzucenia w sprawie Enklawy?
- Mam, i to bardzo wiele. Przede wszystkim to, że tam byłem.
- Od tamtego czasu odstawił pan alkohol?
- W ogóle piłem wino, nie piłem mocniejszych alkoholi.
- Nie tak brzmiało moje pytanie.
- Od czterech miesięcy nie piję w ogóle alkoholu.
Przemysław Wipler
Lider Stowarzyszenia Republikanie