„Super Express”: – Nagrody w czasie rządów Prawa i Sprawiedliwości były 12 razy większe niż za rządów Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego. Z czego to wynika?
Tadeusz Cymański: – Jeżeli coś jest większe, bądź mniejsze, to wynika to z liczb. Takie są dokumenty, materiały na ten temat. Jak widać więcej było tych świadczeń wypłacanych za naszych rządów.
– Nie jest to troszkę wstyd?
– Sprawa jest zakończona, pani premier wszystko wyjaśniła. NIK konsekwentnie wszystko sprawdza, kontroluje. Ale to też zrozumiałe, że sprawa budzi duże emocje społeczne. Że może to kogoś oburzać. Tak naprawdę, to oburzenie dotyczy nie samych świadczeń jako takich, ale tego, że nie były one transparentne – nie wiadomo było, za co ministrowie dostali pieniądze. Ale posypaliśmy głowy popiołem, przeprosiliśmy. Sprawę należy uznać za zakończoną. A zwrot nagród, a potem obniżenie wynagrodzeń dla posłów miały miejsce.
– Liczycie na to, że zwracając pieniądze, które wzięliście, zyskacie u obywateli?
– Dla obywateli pieniądze są oczywiście ważne. Ale nie znaczy to, że są najważniejsze. Obywatele chcą widzieć, że władza dobrze rządzi i realizuje ich interesy. Jeżeli jest dobry prezydent miasta, wojewoda, marszałek województwa, starosta powiatu, burmistrz miasteczka, burmistrz dzielnicy, wójt gminy, wyborcy są w stanie wybaczyć wiele. A to, ile taki polityk przyznaje sobie nagród, ile bierze pieniędzy, nie ma dla ludzi znaczenia. Jednak jeśli rządzi źle, szkodzi własnej społeczności, nagrody zaczynają kłóć w oczy. Jak są słabe rządy, to nawet tysiąc złotych wkurza ludzi.
– 12 razy więcej niż rządy PO. To co, one były takie uczciwe, czy wy przegięliście?
– Majątek nie bierze się z pensji. Ale z czasem nieuczciwych praktyk. Myślę, że cała sfera administracji, rządu, to wynagrodzenia innego rzędu niż w biznesie. Nikt nie jest wolny od pokus. Na szczęście jak widać, Najwyższa Izba Kontroli każdego kontroluje i spełnia swoją rolę. A my z błędów wyciągnęliśmy wnioski.
Rozmawiał Przemysław Harczuk