[Wywiad] Jens Hovsgaard: Budowa Nord Stream 2 to gra w rosyjską ruletkę

2018-07-02 5:15

Nord Stream 2 nie ma żadnego ekonomicznego uzasadnienia Przecież dziś nie używamy całej przepustowości pierwszej nitki, a popyt na naturalny gaz spada. Po co więc budować drugą nitkę, zwłaszcza, że jest to kilkukrotnie droższe niż gazociąg naziemny? Jedyny sens budowy jest taki, żeby ominąć Polskę i Ukrainę, by używać Nord Stream jako narzędzia politycznego - uważa Jens Hovsgaard, duński dziennikarz śledczy, autor książki "Szpiedzy, których przyniosło ocieplenie. Afera Nord Stream".

„Super Express”: – Trwa wielka batalia o budowę Nord Stream 2. Wielu niemieckich polityków i biznesmenów przekonuje, że emocje wokół niego są zupełnie niepotrzebne, bo to tylko biznes, a nie polityka. Rzeczywiście?
Jens Hovsgaard: – To czysto polityczna inwestycja i nazywanie Nord Stream 2 projektem biznesowym to czyste szaleństwo. Choćby z tego powodu, że nie ma żadnego ekonomicznego uzasadnienia dla jego budowy. Przecież dziś nie używamy całej przepustowości pierwszej nitki, a popyt na naturalny gaz spada. Po co więc budować drugą nitkę, zwłaszcza, że jest to kilkukrotnie droższe niż gazociąg naziemny? Jedyny sens budowy jest taki, żeby ominąć Polskę i Ukrainę, by używać Nord Stream jako narzędzia politycznego.
– Czemu w Niemczech tak trudno niektórym zrozumieć tę oczywistość?
– Od czasów Willy’ego Brandta i jego Ostpolitik istnieje sojusz niemiecko-rosyjski w sprawie dostaw surowców ze wschodu i wielu politykom trudno sobie wyobrazić, by on nie istniał. Do tego dochodzą bliskie powiązania biznesowe między niemieckim kapitałem a Kremlem. I ten kapitał wywiera ogromną presję na polityczny establishment w Berlinie. Prawda jest taka, że jeśli chcesz tworzyć w Niemczech rząd, musisz brać pod uwagę zdanie wielkich korporacji i zbyt często iść im na rękę. Tak dzieje się, niestety, w kwestii Nord Stream 2.
– To zadziwiające, że kwestie bezpieczeństwa państwa – a przecież dostawy surowców są jednym z jego fundamentów – oddawane są w Niemczech w ręce wielkiego biznesu. Ten, co oczywiste, kieruje się wyłącznie maksymalizacją zysków, a nie interesami państwa.
– Biznes wspierany jest tam w przez grupę Russlandverstehers, czyli wpływowych ludzi uważających się za wielkich znawców Rosji i tłumaczących ją Niemcom, którzy tak naprawdę – celowo lub nie – działają w interesie Moskwy. Lobbując za Nord Stream 2 i zgadzając się na jego powstanie, Putin dostaje do rąk potężną broń, która może wystrzelić nie tylko w Polskę czy Ukrainę, ale także w Niemcy i Europę.
– W jaki sposób?
– Tak silne uzależnienie się Niemiec od gazu ze wschodu to granie w rosyjską ruletkę. W chwili kryzysu politycznego Putin może jedną decyzją odciąć je od dostaw surowca, tak jak robił to już wielokrotnie, choćby w przypadku Ukrainy. Jest jeszcze inny wymiar – Rosja uznaje gazociąg za potencjalny cel dla terrorystów i chroni go za pomocą Floty Bałtyckiej. W razie problemów Kreml będzie miał proste uzasadnienie, żeby rosyjska marynarka zbliżyła się niebezpiecznie blisko do naszego terytorium i choćby odciąć od pomocy NATO kraje bałtyckie, jeśli Moskwa uzna za słuszne je zaanektować.

– Na pewno w tych kategoriach nie myślał Gerhard Schroder, kiedy zgadzał się na budowę pierwszej nitki Nord Stream. Bardzo mu się to zresztą opłacało, bo dziś robi w Rosji ogromną karierę w spółkach energetycznych.
– To jest w ogóle problem ze współczesnymi politykami, którzy kończąc swoje kariery, są łakomym kąskiem dla prywatnego biznesu. Ten zatrudnia ich, by wykorzystać ich wpływy i znajomości do bronienia swoich interesów. Rosja doskonale to zrozumiała. Dlatego zatrudniła Schrodera, ale przecież nie tylko jego. Były premier Szwecji Göran Persson oraz premier Finlandii Paavo Lipponen są świetnie opłacanymi lobbystami na rzecz Nord Stream.
– Wokół Nord Stream w ogóle zbiera się niezła menażeria. Dyrektorem generalnym spółki zarządzającej Nord Stream jest były agent Stasi, Matthias Warnig. Co każe zresztą zapytać o wpływy wywiadu na budowę tego gazociągu.
– To bardzo dziwna sprawa. Warnig był agentem Stasi w Dreźnie dokładnie w tym samym czasie, kiedy służył tam Władimir Putin. Obaj twierdzą, że się nie znają, ale istnieje ich wspólne zdjęcie z tamtych czasów. Adwokat Warniga dzwonił nawet do mnie i próbował przekonać, że to nie jego klient jest na tym zdjęciu. Niemniej, obaj panowanie pozostają bliskimi przyjaciółmi, więc i rola Warniga w tym wszystkim jest dość zagadkowa.
– Wziąwszy to wszystko pod uwagę i mając z tyłu głowy to, co Putin wyprawia na Ukrainie, nie dziwi jednak, że Zachód jest gotowy dawać Kremlowi kolejny prezent?
– Myślę, że wielu polityków na Zachodzie po prostu nadal nie zrozumiało, z jaką Rosją ma do czynienia. Częściowo wynika to z tego, że wielu jest zaangażowanych w ten projekt, wielu jest uzależnionych od łaski i niełaski Kremla w kwestii prowadzenia biznesu w Rosji. Tak było z moją rodzinną Danią. Kiedy powstawały plany budowy pierwszej nitki Nord Stream, rosyjski politycy i dyplomaci przekonywali nasz rząd, że w zamian za zgodę na jego powstanie Moskwa jest gotowa na otwarcie swojego rynku na duńskie towary. Inaczej Carlsberg nie będzie się lał w moskiewskich barach. Podobnie szantażowano inne kraje europejskie. Dziś, kiedy są plany budowy drugiej nitki gazociągu, Rosja działa w ten sam sposób.
– Myśli pan, że jest w ogóle szansa, żeby powstrzymać budowę Nord Stream 2?
– Moim zdaniem szanse są na to minimalne. Niestety, głos rozsądku płynący z Polski i innych krajów, których bezpieczeństwo jest powstaniem tego gazociągu zagrożone, nie są na Zachodzie słuchane.
Rozmawiał Tomasz Walczak

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki