„Super Express”: – Prawnik prof. Matczak proponuje, by protestujący organizowali miesięcznice konstytucyjne, trzeciego dnia każdego miesiąca, przeciwko aktywności PiS w wymiarze sprawiedliwości. Pomożecie?
Jan Grabiec: – Protesty w obronie praworządności organizują głównie organizacje społeczne, a nie partie. To do nich, a nie do polityków należy decyzja i ocena, czy tryb „miesięcznic” jest do przyjęcia. Pewna koordynacja współpracy tych organizacji byłaby wskazana. Oczywiście siłą tych protestów była spontaniczność i to, że odbywają się też w mniejszych miastach. Tyle że do ich skuteczności i wpływu na opinię publiczną i zachowanie PiS muszą być bardziej skoordynowane. Może jest to pomysł warty rozważenia.
– Pan bardzo ostro traktował miesięcznice smoleńskie, mówiąc, że „ośmieszają PiS”. Te nowe nie ośmieszą opozycji?
– Pewne ryzyko w takich wydarzeniach jest, ale miesięcznice organizowane przez PiS były jednak inne.
– W czym inne?
– Tam dochodziło do takiego mieszania sacrum z profanum, żałoby z grą partyjną. Widziałem ten element fałszu… Po pewnym czasie z miesięcznicami nie wiązały się też żadne emocje społeczne. Odwoływały się do symboli, które nikogo poza wąskim kręgiem „sekty smoleńskiej” już nie poruszały. Była jednak w tych miesięcznicach pewna wartość.
– Czyli jednak!
– Ta powtarzalność, rytualizacja, dawała PiS coś, co określa się hasłem „wojsko musi maszerować”. Bez takich aktywności „wojsko” się rozpierzchnie. Nie przekreślałbym zatem tego pomysłu, choć oczywiście to, jaki kształt przyjmą niektóre formy protestu, trudno przewidzieć i to jest ryzyko. Ważniejsze jest co innego.
– Co?
– Wpłynięcie na opinię publiczną wymaga zrozumienia tego, czym żyją dziś Polacy, nie tylko w większych miastach, ale i w mniejszych.
– Wiemy, że obroną sędziów nie żyją. Co więcej, pojawianie się np. Obywateli RP czy Strajku Kobiet przy różnych protestach zniechęca do nich tych umiarkowanych.
– Częste protesty bez wyraźnej idei i emocji społecznych są szkodliwe. To nie jest jednak kwestia protestu w sprawie sądownictwa. Przy dość ograniczonej swobodzie dyskusji i krępowaniu ust opozycji w Sejmie, nie mówiąc o mediach publicznych, naturalny jest protest na ulicach. Rozumiem, że prof. Marczuk próbuje tymi miesięcznicami narzucić organizacjom organizującym protesty jakąś strukturę, która spowodowałaby, że te protesty byłyby skuteczniejsze.
– Byłyby?
– Weźmy protesty sprzed roku. Olbrzymie, spontaniczne. Zostały jednak rozładowane przez Andrzeja Dudę jego wetem. I właściwie nic z nich nie wynikło. Pomimo skali, pomimo ewidentnej aktywności ludzi, którzy do tej pory w polityce aktywni nie byli. To się rozmyło.
– Czyli wzywa pan na miesięcznice?
– Nie wiem, czy trzy miesiące przed wyborami ważniejsze nie jest zwracanie uwagi tym, którzy z rządu zadowoleni nie są, że najlepiej na rząd wpływa się poprzez kartkę wyborczą. I swoje zadowolenie z PiS można tak przekuć w konkret. Tego PiS obawia się bardziej, niż krzyków na ulicy. Dopiero zmiana przy urnie pozwoli na przywrócenie porządku prawnego. Wiem, że wielu nie podoba się decyzja Sądu Najwyższego o zawieszeniu części ustawy…
– Owszem, nie podoba…
– Rozumiem to, ale niewykluczone, że po odsunięciu PiS od władzy trzeba będzie w równie nowatorski, oryginalny, ale jednak zgodny z prawem sposób pewne decyzje podejmować. Decyzje niestosowane u nas od niemal 30 lat. W Polsce dekomunizacja była nieznaczna, a przecież „DePiS-yzacja” wymiaru sprawiedliwości będzie musiała być szeroka.
Rozmawiał Mirosław Skowron