I jak marszałek Marek Kuchciński pilnuje tych posłów?! Jak informuje „Rzeczpospolita”, od początku obecnej kadencji, podczas posiedzeń wybrańcy narodu wykrzykiwali lub komentowali coś z ław poselskich aż 54 tys. razy (stan na połowę czerwca)! Jeśli wyciągnąć by średnią, dałoby to w przeliczeniu na jeden dzień obrad 308,57 okrzyków! Dla porównania w poprzedniej kadencji średnia wynosiła 99,96, a w dwóch jeszcze wcześniejszych odpowiednio 87,80 i 80,20.
A co takiego wykrzykują posłowie?
Jak donosi „Rz”, najczęściej padają słowa „brawo”. Takie okrzyki z ław poselskich leciały w stronę sejmowej mównicy 2260 razy. Posłowie lubią też zarzucać kłamstwo. To hasło wykrzykiwali z kolei 973 razy. Na ostatnim miejscu podium znalazło się siarczyste „ooo” - 515 razy. Do ulubieńców należy też swojski „skandal” (442 razy). Posłowie lubią też uciszać swoich kolegów niewybrednymi okrzykami: „cicho gimbazo”, „chicho, nie drzyj się”, „sama bądź cicho, babo” - to tylko niektóre przykłady. Ogólnie jak podliczono „cicho” w różnych konfiguracjach wykrzyczano 139 razy.
Jak wynika ze statystyk „Rzeczpospolitej”, w tej kadencji wzrosła też liczba przypadków wyłączania przez marszałków mikrofonu posłom. Robili to już 875 razy, czyli średnio 5 razy na każdy dzień obrad. Poprzednio średnia wynosiła ok. 0,25! Na dodatek to nie marszałek Kuchciński najczęściej w ten sposób karze posłów. On mikrofon wyłączał „zaledwie” 203 razy. Ponad dwa razy więcej, bo 426 razy robił to zaś wicemarszałek Ryszard Terlecki.