Wyroki dla Leppera i Łyżwińskiego - dziennikarze komentują

2010-02-12 6:41

5 lat dla Łyżwińskiego, 2 lata i 3 miesiące dla Leppera - wyroki ws. seksafery komentują znani dziennikarze

Materiał dowodowy był poważny

"Super Express": - Jak pan ocenia wyroki dla szefów Samoobrony?

Tomasz Sakiewicz: - Interesowałem się tym jako dziennikarz i z moich ustaleń wynika, że zachowania poddane ocenie sądu to zaledwie czubek góry lodowej. Swego czasu zdawałoby się nieprawdopodobną historię na ten temat opowiedział mi warszawski taksówkarz, co może sugerować, że wie lub plotkuje o tym pół miasta. A to z kolei może świadczyć o nagminności tego zjawiska we władzach Samoobrony. Prokuratura oczywiście nie zajmuje się plotkami, lecz tym, co może być dowodem. A materiał dowodowy był poważny, więc wyroki mnie nie dziwią.

Przeczytaj koniecznie: Aneta Krawczyk: Cieszę się, że to już koniec

- Sprawa trwa tak długo, że chyba warto przypomnieć o co chodzi...

- Jeżeli mężczyzna i kobieta chcą ze sobą współżyć seksualnie, jest to ich sprawa. Należy umieć rozróżniać sferę obyczajową od łamania prawa. W sprawie, którą zajął się sąd, nie chodzi bynajmniej o upodobania seksualne kierownictwa Samoobrony, lecz o robienie swoistego biznesu: korzystanie z usług seksualnych kobiet - przy czym często takich, które znajdują się w trudnej sytuacji materialnej - za pieniądze przeznaczone na działalność statutową partii. Do tego dochodzi wątek przemocy i moralnie naganne powoływanie się na znajomości. To uchodziłoby za zachowanie skandaliczne w firmie prywatnej. A tu przecież mamy do czynienia z pieniędzmi podatnika i z osobami publicznymi. Jest to odrażające. I jest na to paragraf.

- Znajduje pan analogie z nagłośnioną przez "Super Express" sprawą Krzysztofa Piesiewicza?

- Senatorowi odpuszczono, natomiast Lepper został rozstrzelany przez media - zwłaszcza gdy jego partia trwała w koalicji z PiS. Poza tym analogia jest jedna: i tu, i tu zostało złamane prawo. Posiadanie czy używanie narkotyków, czy nakłanianie innych osób do ich używania jest w Polsce karane. Na miejscu senatora przyznałbym się do winy i poprosił o łagodny wymiar kary ze względu na chorobę, jaką jest narkomania. W ten sposób dałby też dobry przykład ludziom znajdującym się w podobnym kłopocie.

Tomasz Sakiewicz

Redaktor naczelny tygodnika "Gazeta Polska" oraz miesięcznika "Niezależna Gazeta Polska"

Czytaj dalej >>>


Ten wyrok będzie przestrogą

"Super Express": - Czy spodziewała się pani takiego wyroku?

Dorota Wysocka-Schnepf: - Jestem zaskoczona. Nie dlatego, że jest tak wysoki, bo kara jest tutaj odpowiednia do czynu. Jestem zszokowana tym, że te haniebne czyny rzeczywiście miały miejsce na szczytach władzy w Polsce. Sąd podejmując taką decyzję, oparł się na dowodach, których się nie da podważyć. Wyrok jest więc adekwatny do tego, co znalazło się w aktach sprawy. Były próby dyskredytowania zeznań pani Krawczyk, ale teraz okazało się, że były one prawdziwe. Obaj panowie traktowali kobiety w sposób skrajnie przedmiotowy. Sprawa jest tym bardziej szokująca, że wykorzystali do tego swoje wysokie stanowiska.

- Wyrok jest przełomowy?

- Z całą pewnością. Choć upokorzenie, które spotkało te kobiety, jest nieodwracalne, mam nadzieję, że wyrok będzie przestrogą dla tych, którzy kiedyś będą chcieli wykorzystać swą pozycję do tego rodzaju czynów. Decyzja sądu daje nadzieję, że zmieni się stosunek do kobiet, przynajmniej w tym specyficznym środowisku. Wszyscy pamiętamy pana Leppera, który rechocząc na konferencji prasowej, pokazał, co myśli o kobietach.

- A jeśli skazani odwołają się od wyroku?

- Nawet jeśli sąd kolejnej instancji zdecyduje się na zmianę wyroku, nie podważy przecież samych faktów i tego, że zeznania poszkodowanych kobiet są prawdziwe. Być może wysokość kary zmieni się nieznacznie, ale sąd nie powie: "to wszystko nieprawda, oczyszczamy tych panów z zarzutów". Jeśli wyrok jest taki, jakiego oczekiwała prokuratura, oznacza to, że sąd w pełni przyznał rację stronie skarżącej.

Dorota Wysocka-Schnepf

Dziennikarka "Wiadomości" w TVP 1