"Super Express": - Było do przewidzenia, że w I turze wygra Komorowski.
Prof. Wawrzyniec Konarski: - I gdyby Jarosław Kaczyński nie zepsuł swojej kampanii w końcówce, nieudolnie podnosząc sprawę prywatyzacji szpitali, jego wynik mógłby być jeszcze lepszy i bliższy Komorowskiemu. Lider PiS powinien lepiej przygotować się do tej kwestii, pokazując od razu dowody albo wybrać inne pole ataku na Komorowskiego. Myślę, że błędem był jednak sam atak. Wiemy, że PO miała plany prywatyzacji, co wynika z jej wcześniejszych dokumentów programowych. Kaczyński pokazał jednak, że pomimo udanego początku kampanii nie wytrzymał i dał sygnał chęci powrotu do dawnego wizerunku.
- Zepsuł kampanię końcówką czy też dał o sobie znać negatywny elektorat szefa PiS?
- Negatywny elektorat byłby znacznie mniej widoczny, gdyby Kaczyński wytrzymał styl "siły spokoju" do końca. Z jakichś powodów jednak nie chciał albo okazało się to silniejsze od niego. W tej sytuacji wyniki dobrze rokują przed II turą Komorowskiemu. Nie może być jednak zbyt pewien swego. Rezultat Napieralskiego daje mu komfortową pozycję do rozmów przed II turą. I na jego miejscu stawiałbym pewne sprawy bardzo jasno. Każdy rezultat powyżej 30 proc. wzmacnia jednak Kaczyńskiego, tym bardziej że na zmianę wizerunku miał naprawdę niewiele czasu. Wcześniej o podobnym wyniku nie mógłby marzyć.
- W II turze musiałby jednak sięgnąć po nieco więcej...
- Na pewno tak. Kaczyński nie ma sojuszników wśród innych liderów, nie ma zapasu, który miał przed 5 laty jego brat. Potwierdził jednak swoje przywództwo w PiS. Ma także czas na pozytywistyczną pracę, która pozwoli mu myśleć o wyprzedzeniu PO w przyszłorocznych wyborach parlamentarnych. A ma na to szansę. Nie sądzę bowiem, żeby Komorowski był prezydentem, który spełni pokładane w nim oczekiwania społeczne. Jest nominatem aparatu partyjnego PO i samego Tuska. I będzie od nich zależny. Ryzyko obniżenia rangi prezydentury może być kanwą do pewnej krytyki.
- Głównym rozgrywającym w II turze może się okazać Grzegorz Napieralski.
- I może albo wesprzeć Komorowskiego, albo milczeć. I na jego miejscu bym milczał. To będzie jednak zależeć od rozmów ze sztabem PO. W tej sprawie będzie zapewne lobbowany przez ludzi takich jak Kwaśniewski i Cimoszewicz. I na jego miejscu nie oglądałbym się na Cimoszewicza, a z Kwaśniewskim podjął twardą dyskusję. Szef SLD pokazał bowiem, że bez poparcia obu tych polityków jest w stanie uzyskać dobry wynik. Uniezależnia go to od ludzi, na których w rozmowach z SLD stawiała do tej pory Platforma.