Ukraina bombarduje serce raszyzmu
Krym od rosyjskiej aneksji w 2014 r. jest centralnym elementem renesansu putinowskiego imperializmu i nieustającym źródłem nacjonalistycznej histerii w pogrążającej się w lokalnej wersji faszyzmu Rosji. Wyrwany Ukrainie półwysep od lat jest przedmiotem dumy Kremla, ekspozyturą „russkiego miru” i ideologicznym punktem ciężkości, wokół którego budowana jest polityczna legitymacja Putina. Od rosyjskiego najazdu na Ukrainę już wcześniej silnie zmilitaryzowany stał się zapleczem logistycznym dla wojennej machiny Kremla na południu kraju. Tymczasem serce raszyzmu przeżywa trudne chwile, a Putin i jego klika serię upokorzeń.
Putin nie jest w stanie bronić swojej świętej ziemi
Wszystko dzięki serii wybuchów w bazach wojskowych na Krymie i składach amunicji, które powtarzają się z żenującą dla Rosji regularnością. W ubiegły wtorek kłęby dymu piętrzyły się nad rosyjskim lotniskiem wojskowym Saki na zachodzie Krymu i, jak twierdzą zachodnie służby, Rosjanie znacząco stracili zdolności do używania lotnictwa na północy basenu Morza Czarnego. Rzeczone eksplozje nie tylko osłabiły armię, ale spowodowały coś dla Rosji znacznie gorszego: ucieczkę w panice rosyjskich turystów i mieszkańców okupowanego półwyspu. Teraz kolejne wybuchy, do których doszło wczoraj, dokładają swoje: symbol rosyjskiego imperializmu w XXI w. płonie.
Z czyjej ręki? Ukraińcy nie przyznają się oficjalnie do ataków, ale wziąwszy pod uwagę precyzję uderzeń na zaplecze wojskowe na Krymie i ich częstotliwość, widać wyraźnie rękę Ukrainy. Tak jak było ją widać w Donbasie, gdzie dzięki sprowadzanym z USA systemom HIMARS udało się zniszczyć kilkadziesiąt składów rosyjskiej broni. Powtarzające się ataki na Krym zwiastują, że Ukraińcy nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa.
Czy jest to przygotowanie do zapowiadanej od jakiegoś czasu kontrofensywy na południu kraju, mającej na celu wyzwolenie obwodu chersońskiego? Trudno powiedzieć. Ale osiągnięcie jakichś celów militarnych nie jest tu istotne. Istotniejszy jest wymiar propagandowy. Putin nie jest w stanie bronić regionu: świętej dla raszystów ziemi, miejsca chrztu Rusi, bohaterskich obron Sewastopola przed Brytyjczykami i hitlerowcami, odradzającej się podobno potęgi współczesnej Rosji.
Parę lat temu dla targanego problemami ekonomicznymi Krymu Dmitrij Miedwiediew miał jeden komunikat: „Pieniędzy nie ma. Trzymajcie się”. Dziś Putin może powiedzieć mieszkańcom półwyspu: „Bombardują was i będą was bombardować. Trzymajcie się”.