Wybuchające parówki Patryka Jakiego
To miał być wstrząsający raport, ale wyszła tylko wstrząsająca ignorancja, niewiedza i zwykła manipulacja. Patryk Jaki, populista pozycjonujący się na pozycjach antyunijnych, uparł się, by udowodnić, jak bardzo tracimy na byciu w Unii Europejskiej i „wyliczył” wraz ze znanymi z eurosceptycyzmu ekonomistami, że Polska przez 16 lat członkostwa straciła 535 mld z. Problem polega na tym, że te wyliczenia są tak wiarygodne jak tezy o dwóch wybuchach z innego słynnego raportu – Macierewicza o Smoleńsku - poparte eksperymentami z wybuchającymi parówkami.
Jaki i jego kompanii zestawili m.in. wpływy ze środków unijnych ze rzekomymi stratami wynikającymi z zysków spółek z UE działających w Polsce. Tyle, że tych wartości nie da się porównać. Środki unijne to pieniądze, które napływają do Polski, by wyrównywać poziom rozwoju Unii w ramach tzw. mechanizmu konwergencji. Zyski spółek to zyski spółek: na tym polega biznes, że zarabiasz na nim pieniądze i trudno to uznać za stratę dla państwa, tym bardziej, że inwestycje zagraniczne to podatki, miejsca pracy, rozwój gospodarczy. To realne korzyści z tych inwestycji, o których autorzy „raportu” nie wspomnieli, bo by im się teza o strasznych skutkach naszego członkostwa w UE rozleciała. Tak samo, gdyby uwzględnili zyski polskich firm, które na jednolitym rynku unijnym zarabiają krocie.
A jaki jest realny bilans członkostwa w UE? Ekonomiści już dawno wyliczyli, że gdybyśmy nie byli w Unii, Polska rozwijałaby się gospodarczo dużo wolniej. Średnie pensje byłyby o 1/3 niższe, a podobnie mediana zarobków. Jednym słowem wszyscy bylibyśmy znacznie biedniejsi.
Co więcej, Unia to najskuteczniejsza organizacja podnosząca szybko za uszy biedne kraje, takie jak Polska i inne państwa naszego regionu. Wszystko dzięki wspomnianemu mechanizmowi konwergencji. Członkostwo w UE pozwoliło Polsce szybko się modernizować. Jak zwrócił swego czasu uwagę ekonomista Ignacy Morawski, „integracja gospodarcza i instytucjonalna prowadzi do szybkiego przepływu technologii, wiedzy i standardów prawnych”, które wzmacniają siłę i konkurencyjność gospodarek biedniejszych państw. Bez Unii bylibyśmy peryferyjnym, zacofanym krajem, próbującym bezskutecznie gonić uciekający nam świat.
Ale o tym wszystkim od Jakiego nie usłyszycie, bo nie zależy mu na uczciwym podsumowaniu polskiej obecności w UE, ale na obrzydzaniu jej Polakom. Nie wiem, czy robi to z głupoty czy wyrachowania, ale na pewno wbrew interesom Polski, których podobno tak dzielnie broni.