Koronawirus rozprzestrzenia się po całej Polsce, każdego dnia znacznie przybywa osób zakażonych groźnym wirusem. Sytuacja zmienia się z dnia na dzień, lawinowo przybywa osób, które muszą odbyć dwutygodniową kwarantannę domową. Pandemia koronawirusa zdominowała codzienne życie Polaków, większość tematów zeszła na dalszy plan. Zdrowie i utrzymanie pracy to dzisiaj najważniejsze sprawy w większości polskich domów. Wszyscy odczuwamy niedogodności związane z obostrzeniami, wszystkim nam jest coraz trudniej funkcjonować. A najgorsze - jak zapowiadają eksperci - dopiero przed nami. W związku z tym politycy opozycji domagają się przełożenie terminu wyborów prezydenckich, które zaplanowano na 10 maja. Na ten temat wypowiadają się kandydaci na najwyższy urząd w państwie, o wspólnej rezygnacji mówili m.in. Robert Biedroń, kandydat Lewicy i Małgorzata Kidawa-Błońska, kandydatka Koalicji Obywatelskiej.
Polityczni oponenci Prawa i Sprawiedliwości nie zostawiają suchej nitki na partii rządzącej, że nie chcą przełożyć terminu wyborów w obecnej sytuacji, zarzucają im złą wolę. - Trzeba jeszcze raz powtórzyć, że kwestia daty wyborów nie jest kwestią czyjegoś przekonania takiego bądź innego tylko spełniania konstytucyjnych przesłanek, które muszą być wypełnione, aby wprowadzić stan nadzwyczajny - mówił Michał Dworczyk, szef kancelarii Rady Ministrów w "Expressie Biedrzyckiej". I wymienił trzy stany nadzwyczajne, po wprowadzeniu których można zrezygnować lub przełożyć termin majowych wyborów: to stan klęski żywiołowej, stan wyjątkowy i stan wojenny. Minister Dworczyk zaznaczył przy tym, że każdy z wymienionych stanów nadzwyczajnych wiąże się z ograniczeniem praw obywatelskich. - Wtedy dopiero kiedy jest wprowadzony stan nadzwyczajny mamy możliwość przesunięcia wyborów, a teraz znowu - i to jest może kluczowa informacja - trzeba jasno podkreślić, że wprowadzenie stanu nadzwyczajnego, któregokolwiek z tych trzech nie jest kwestią uznaniową, muszą być spełnione konkretne przesłanki. Te przesłanki nie są dzisiaj spełnione - stwierdził.
- A co musi się wydarzyć Panie ministrze, aby te przesłanki zostały spełnione, tzn. ile osób musi umrzeć, ile osób musi być zakażonych, jak długo musimy siedzieć w domach, by taki stan nadzwyczajny wprowadzić? - dopytywała Kamila Biedrzycka, dziennikarka "Super Expressu". - Po pierwsze: państwo musi przestać funkcjonować w oparciu o normalne przepisy - zaznaczył minister Dworczyk. - Musi być uniemożliwione funkcjonowanie kraju w oparciu o te ustawy, te rozporządzenia, te zarządzenia, które na co dzień funkcjonują - dodał. - My dzisiaj funkcjonujemy w oparciu - mówimy o tym stanie epidemii, który jest wprowadzony - o dwie zasadnicze ustawy. Pierwsza to ustawa z 2008 roku o zwalczaniu epidemii i chorób zakaźnych i druga tzw. specustawa przyjęta niedawno przez Sejm większością 400 głosów, czyli w ramach pewnego konsensusu parlamentarnego, która pozwala też administracji dostosować się do funkcjonowania w czasie epidemii - mówił szef kancelarii Rady Ministrów.
ZOBACZ TEŻ: Koronawirus w Polsce: Rząd wprowadza zakaz wychodzenia z domu