Informujący o sprawie ""Dziennik Gazeta Prawna" wylicza, że obecnie za sprawne przeprowadzenie wyborów są odpowiedzialne następujące podmioty:
- Państwowa Komisja Wyborcza
- Krajowe Biuro Wyborcze (wraz z delegaturami)
- Korpus 2,6 tys. urzędników wyborczych podlegających KBW
- Setka komisarzy wyborczych
- Samorządy
Ostatnie z wymienionych odpowiadają m.in. za spisy wyborców, zorganizowanie lokali wyborczych, drukowanie obwieszczeń czy wyposażenie komisji. Tymczasem według "DGP" partia Jarosława Kaczyńskiego myśli o tym, by powołać do życia wyodrębnioną administrację wyborczą. Ta nowa formacja miała przejąć wszystkie zadania, za które dziś - zgodnie z ustawą o samorządzie gminnym i kodeksem wyborczym - odpowiadają wójtowie, burmistrzowie i prezydenci miast. - Jak słyszymy, na razie są dwie koncepcje planowanej rewolucji. Pierwsza zakłada, że nowy korpus wyborczy podlegałby MSWiA (...). Druga koncepcja zakłada, że administracja wyborcza funkcjonowałaby pod auspicjami Krajowego Biura Wyborczego, co oznaczałoby jego istotne wzmocnienie - czytamy.
Zobacz: Czy są podstawy do unieważnienia wyborów? Znamy OFICJALNE stanowisko PKW
Anonimowo dla gazety miał się wypowiedzieć wysoki rangą polityk PiS, który przekonywał, że wcale nie chodzi o "próbę upolitycznienia wyborów w Polsce". Stwierdził on, że większe kompetencje KBW to po prostu czerpanie wzorców z państw zachodniej Europy, gdzie "wybory organizuje administracja centralna". Wzmocnienie tego organu ma być zarazem prostsze, ponieważ pod jej auspicjami działa już armia kilku tysięcy urzędników wyborczych, którzy mają wspierać gminy w wyborczych przygotowaniach.
Czemu taka, dość fundamentalna zmiana, miałaby służyć? Nowe przepisy wyborcze miałyby pozwolić przede wszystkim uniknąć problemów z pozyskaniem spisów wyborców od samorządów (tak jak to było przed nieudaną pierwszą turą wyborów prezydenckich zaplanowaną na 10 maja). - Nie bez znaczenia jest fakt, że rząd chce stworzyć centralny rejestr wyborców, który ma rozwiązać problem dzisiejszych, odrębnych spisów (co wymusza na wyborcach konieczność dopisywania się, jeśli chcą zagłosować poza miejscem zameldowania). Chodzi też o uniknięcie problemów z rozliczeniami finansowymi z samorządami - tłumaczą autorzy artykułu.