"Super Express": - Podobno zdenerwowany premier kilka godzin rozmawiał z Ewą Kopacz o wyborach parlamentarnych w październiku. Są szanse?
Ryszard Czarnecki: - O złym stanie nerwowym premiera mówi się od miesięcy. Źle znosi krytykę w partii i na zewnątrz. Pewnie puściły mu nerwy, bo nie wie, co ma robić, i stąd takie pomysły. To political fiction. Nie ma większości sejmowej dla takiego rozwiązania.
- A PiS byłoby za?
- Nie boimy się wyborów w żadnym terminie. Jest jednak pytanie o koszty finansowo-społeczne. Rządzący oszczędzają na wszystkim, a teraz chcą robić wybory z kieszeni podatników? Być może Tusk zauważył, że traci popularność, a za trzy lata może dostać mniej głosów niż dziś. I brzytwy się chwyta.
- Dlaczego prezes PiS chce dymisji premiera, skoro afera dotyczy PSL? Bo to jedyny możliwy koalicjant?
- Byłoby lepiej, gdyby PSL nie dostało się do parlamentu, to typowa partia władzy. Za przekręty w firmie odpowiada nie tylko asystent kierownika, lecz także prezes firmy. Premier rządzi dzięki PSL. Gwarantuje ludowcom, że zarządzając spółkami Skarbu Państwa, będą mieli państwo w państwie, a ci w zamian pozostaną lojalni.
- Na taśmach Łukasik sugeruje, że w aferze brali udział też posłowie PiS.
- To osoba mało wiarygodna. Powie wszystko, byle siebie ochronić.
- Kaczyński na to samo pytanie dziennikarza TVN zareagował: "Są dziennikarze i funkcjonariusze". Nie przesadził z emocjami?
- Prezes jest oazą spokoju i nigdy nie przesadza.
- Posłowie Wipler i Jackiewicz pokazali, że można patrzeć władzy na ręce. Zamiast mówić ciągle o katastrofie smoleńskiej, mogliście już wcześniej prześwietlać spółki Skarbu Państwa...
- Nie ma alternatywy - katastrofa smoleńska czy afery gospodarcze. Przez lata zgłaszaliśmy nieprawidłowości na szczeblu terenowym i centralnym oraz propozycje ustawodawcze, by je eliminować. Odrzucano je, bo pochodziły od PiS.
Ryszard Czarnecki
Europoseł PiS