Niby trzeba by poprzeć takie myślenie. Jawi się jednak pytanie o wcześniejsze postawy "bojkociarzy" i postawy współczesne, ale dotyczące innych państw, w których łamane jest prawo. I tak, czy ci, którzy nawołują teraz do nieuczestniczenia w EURO, nawoływali wcześniej na przykład do bojkotu olimpiady w Pekinie? Nie? Nie! A czemuż to nie? Bo z Chinami lepiej nie zadzierać. Są potężne, choć prawami człowieka nie zamierzają się przejmować. Czyli że zwracać uwagę albo zastraszać można tylko słabszych? Jeśli tak jest, źle to świadczy o zasadach tych, którzy do bojkotu nawołują. I jeszcze z innej perspektywy. W 2014 roku, już za dwa lata, w Soczi mają się odbyć zimowe igrzyska olimpijskie. Czy któryś z polityków nawołujący do bojkotu Ukrainy nawołuje do bojkotu Rosji? Nie słyszałem. Gdyby ktoś potrzebował rzeczowych argumentów do bojkotu Rosji, polecam lekturę książki Jurija Felsztinskiego i Władimira Pribyłowskiego pt. "Korporacja zabójców. Rosja, KGB i prezydent Putin". Ponura, acz pouczająca lektura.
"Bojkociarze", którzy chcą nam odebrać radość oglądania i uczestniczenia w EURO, chcą ugrać własne różne interesy. Ich interesy są przeciw interesom sportu i interesom piłkarzy i kibiców. Nie pozwólmy wybiórczym "bojkociarzom" zepsuć nam radości płynącej ze sportu.