Promocja i ochrona polskiego węgla to nie jest tylko slogan – słyszeli górnicy w 2014 r. Teraz są: spadek wydobycia, zmniejszające się zatrudnienie, miliardowe straty, choć ceny węgla kamiennego na światowych rynkach należą do najwyższych w tym wieku, brak zainteresowania pracą w istniejących jeszcze kopalniach, ogromne zainteresowanie wcześniejszymi odejściami z pracy na urlopy górnicze… to niektóre z całego worka problemów, z którymi boryka się dziś górnictwo węglowe. To jedna strona medalu. Na drugiej widać krajowy system energetyczny, który nadal jest – i przez jeszcze wiele lat będzie – oparty na węglu kamiennymi. System, którego potrzeb nie da się zaspokoić z krajowego wydobycia. W efekcie jednego i drugiego doszło do takiej przedziwnej sytuacji, że w kraju, w którym węgla miało starczyć na 200 lat, nie wystarcza go na bieżące potrzeby i dziury trzeba łatać, rosnącym z roku na roku, importem. Przede wszystkim z Rosji. Co może jest i dobre z ekonomicznego punktu widzenia, ale nie z politycznego i perspektywicznego.
Można sobie wyobrazić, co by się stało, gdyby Rosja wstrzymała takie dostawy (ok. 13,5 mln t rocznie). Bez problemu sprzedałaby ten węgiel w Chinach, w których wydobywa się 3,5 mld t rocznie, a i tak go importują. Dla porównania: przez trzy kwartały tego roku polskie kopalnie wyfedrowały 40,8 mln t i odnotowały 2,3 mld zł… strat. W tym czasie wyeksportowano 4,3 mln t i jednocześnie sprowadzono do Polski 9,2 mln t. Import może być niższy od zeszłorocznego z uwagi na wysokie ceny na ranku światowym.
O ile spod topora udało wyjść się Jastrzębskiej Spółce Węglowej, bo Unia Europejska uznała wydobywany w jej kopalniach węgiel koksowy za surowiec strategiczny, to już nie uczyniono takiego odstępstwa od zasady w polityce klimatyczno-energetycznej dla węgla energetycznego. Ten znajduje się na na straconej pozycji od 1990 r. Węgiel poza JSW wydobywany jest w kopalniach 11 spółek, z których dwie mają szczególne znaczenie. Pierwsza to Lubelski Węgiel Bogdanka – bo od wielu lat spółka mająca jedną kopalnię cały czas jest na plusie (168 mln zł po trzech kwartałach). Druga to Polska Grupa Górnicza – największa spółka górnicza w UE, bo od kilku lat jest na minusie (nie ujawnia wysokości strat) i to jej ostatnia kopalnia ma zakończyć historię górnictwa węglowego na Śląsku (do 2049 r.). Liczba kopalń jest zmienna.
„W Polsce, od wielu lat obserwowana jest redukcja wydobycia węgla kamiennego, co jest efektem pogarszających się warunków geologiczno-górniczych eksploatacji oraz systematycznie rosnących kosztów produkcji. W konsekwencji, wydobycie w części kopalń jest wygaszane, a majątek przekazywany jest do Spółki Restrukturyzacji Kopalń. Wskutek tych działań oraz łączenia kopalń w zakłady wieloruchowe zmniejsza się także liczba kopalń” – wyjaśnione jest w ostatnim raporcie o górnictwie węglowym Instytutu Jagiellońskiego. Zgodnie z rządowymi planami transformacji górnictwa węgla kamiennego (czytaj: likwidacji) ostatnia kopalnia w Polsce przestanie działać w 2069 r. Będzie nią „Bogdanka”.
W końcu września 2021 r. w spółkach węglowych pracowało 77 885 osób. Z końcem 2020 r. zatrudnienie było większe o 2132 osoby.
Polecany artykuł: