Śmierć prof. Zembali ogromnie nim wstrząsnęła. Marek Breguła, który wybitnemu chirurgowi zawdzięcza życie, nie może się otrząsnąć po tragedii. Ciągle powraca mu obraz profesora, kiedy siedzą razem i gawędzą o kolejnych akcjach promujących polską transplantologię. - Ostatni raz rozmawialiśmy w lutym. Prof. Zembala poprosił mnie, żebym przyjechał do Zabrza i wziął udział w rozmowie z licealistami na temat działań protransplantacyjnych i swojego życia. Mogę powiedzieć, że byliśmy przyjaciółmi, to nie była zwykła relacja pacjent – lekarz. Zawsze podkreślał, że moje zdrowie jest jego sukcesem – opowiada nam Marek Breguła, który 21 lat temu miał 37 lat, żonę i dwójkę małych dzieci. Pan Marek wraca pamięcią do nocy z 24 na 25 października 2001 roku, kiedy prof. Zembala przeprowadzał na nim pionierski w Polsce jednoczesny przeszczep serca i płuc.
Sprawdź: Prof. Marian Zembala. RODZINA była dla niego najważniejsza: żona Hanna i dzieci. Kim są bliscy zmarłego profesora?
W naszej galerii zobaczysz, jaki prof. Marian Zembala.
- To była pierwsza taka operacja w Polsce. Profesor dał mi drugie życie, wcześniej przeżyłem śmierć kliniczną, a jedyną szansą na uratowanie życia był właśnie przeszczep – zaznacza Breguła, który zaprzyjaźnił się później z Zembalą. - Zawsze byłem w kręgu zainteresowań zdrowotnych profesora. Dzwonił do mnie po operacji, ale i później raz na jakiś czas. Pytał jak się czuję, jak zdrowie. Zawsze mogłem na niego liczyć – dodaje pan Marek, który w rocznicę swoich powtórnych narodzin bywał zapraszany na domową wizytę u prof. Zembali. Odwiedziny odbywały się co roku, a obowiązkowym elementem były cukierki i czekoladki w kształcie serca. - Dzięki profesorowi mogłem widzieć, jak dorastają moje dzieci i uczestniczyć w ich najważniejszych wydarzeniach w życiu. Szczęście rodzica jest wtedy, kiedy ma szczęśliwe dzieci. I to jest nasz wspólny sukces – kwituje Marek Breguła.