Pod koniec zeszłego roku Danuta (71 l.) i Lech Wałęsowie obchodzili 50-lecie swojego małżeństwa. - Kochamy się z żoną jak gołąbki. Oceniam dobrze nasze małżeństwo. Ale tu na tym świecie już jestem skończony… Chcę jednak do końca swoich dni być i żyć z żoną. Bo co? Teraz na stare lata rozwód?! Po cholerę mi to… Mam 77 lat, człowiek słaby już jest… - zdradza lekko zrezygnowany Lech Wałęsa.
Były prezydent poważnie przygotowuje się do pożegnania z tym światem i dokładnie wie, co chce, aby z nim uczyniono po śmierci. - Chcę, żeby mnie spalili. A co?! Mają mnie robaki jeść?! Od razu chcę się w proch zamienić, chcę być na morzu rozrzuconym, najlepiej w Bałtyku, niech rybki sobie pojedzą… - zaznacza
Na razie jednak Lech Wałęsa korzysta z życia. Właśnie wrócił ze Stanów Zjednoczonych. - W Miami jadłem na śniadanie owsiankę, na obiad jakieś robaczki, kolacji nie jadałem – opowiada były prezydent. Mimo diety, ciągnie go w domu do lodówki i nie może schudnąć. - Szybko odzyskałem kilogramy, ale znów próbuję je zrzucić. Chodzę na kijki, ale jestem niereformowalny i już nie schudnę raczej – zaznacza Wałęsa, który ma w planach jeszcze mnóstwo zagranicznych wyjazdów. - Jadę do Niemiec, będę też we Francji. Na brak pracy nie narzekam! I powiem przy okazji, że ze wzrokiem trochę lepiej u mnie, widzę lepiej po tej operacji zaćmy - skwitował Lech Wałęsa.
Zobacz też: Koniec wakacji nad Bałtykiem?! Naukowiec chce zrobić z Morza Bałtyckiego jezioro