Piotr Semka w marcu poważnie zachorował. Trafił do szpitala po zakażeniu koronawirusem, a jego stan określono na ciężki. W warszawskim szpitalu MSWiA walczył o życie i musiał być podłączony do specjalistycznej aparatury i leżał w śpiączce. Wszyscy znajomi i fani dziennikarza modlili się o jego zdrowie. Wiele wsparcia dał publicyście szef TVP, Jacek Kurski, który na łamach Super Expressu opowiadał o walce Semki o zdrowie. Teraz sam Piotr Semka udzielił obszernego wywiadu w tygodniku "Sieci". Jego relacja z przebiegu choroby, jest wstrząsająca. Jak przyznał każdy, kto otarł się o sprawy ostateczne zaczyna zastanawiać się nad swoim życie, jaki jest sens ludzkiej egzystencji i nad tym, co jest w życiu najważniejsze. - Jeżeli od czasu, gdy zachorowałem i zapadłem w śpiączkę, mija prawie pół roku, a ja wciąż nie wróciłem do domu, ot muszę sobie zadać pytanie, dlaczego walczę, co mnie motywują do ciężkiej pracy nad rehabilitacją. Jak dodał skupia się na pracy nad odzyskaniem pełnej sprawności. Co Semka pamięta z okresu zaraz po zachorowaniu? Okazuje się, że niewiele: - Przez mgłę przypominam sobie moment, w którym pierwszy raz przyłożono mi respirator, to było 23 marca, wieczorem.
Dziennikarz przeprowadzający wywiad z Semką przypomniał, że jeden z lekarzy, z którym rozmawiał o publicyście powiedział, że sytuacja była krytyczna: "wyciągnęli cię nie tyle znad grobu, ile z grobu". Piotr Semka doskonale zdaje sobie z tego sprawę: - Po przebudzeniu pamiętam przejmujące poczucie słabości, nigdy wcześniej czegoś takiego nie doświadczyłem. Ręce drżą, nogami nie można ruszyć, nawet mówienie przez kilka pierwszych tygodni sprawiało mi trudność.