Młoda matka w momencie wybuchu była w samej piżamie i kapciach, a jej dzieci w skarpetkach bez butów w domowych ubraniach, całych we krwi. - 24 lutego wyjechaliśmy pod Czernihów do domu teściowej. Ukryliśmy się w piwnicy. Ale tam też zaczęła wkraczać armia rosyjska i uznałam, że lepiej wracać do domu, do Czernihowa. 3 marca rano przyjechaliśmy do domu. Umyłam dzieci, zrobiłam im wygodne miejsce na korytarzu. Około godziny 12. w południe przeszłam korytarzem do kuchni. Wszystko na chwilę się zatrzymało. Ogłuszająca cisza. I nastąpiła eksplozja. Zawaliły się na mnie ściany, sufit, drzwi, okna. Nie wiem jakim cudem i jak to zrobiłam, ale szybko wyciągnęłam dzieci z gruzów. Wyprowadziłam je na zewnątrz - relacjonuje w rozmowie z "Super Expressem" Julia Matvienko. - Zalałam się krwią. Dosłownie lała się ze mnie krew. Pęknięte ucho i wiele ran. Teraz jestem w szpitalu i dochodzę do siebie - dodaje wstrząśnięta kobieta.
Poniżej galeria zdjęć