"Super Express": - Jak ocenia pan publikację "Wprost" na temat prywatnego życia Kamila Durczoka?
Jan Ordyński: - Przede wszystkim tygodnik "Wprost" jest dla mnie mało wiarygodny już od czasu afery "Olina". Jeszcze bardziej w moich oczach stracił po aferze taśmowo-restauracyjnej.
- Ale kompromitujące polityków rozmowy faktycznie miały miejsce. A oskarżenia pod adresem Kamila Durczoka są mocne. Czy nie należy sprawy wyjaśnić?
- Gdyby sprawę nagłośniła inna gazeta niż "Wprost", sam bym mówił o tym, by sprawę do bólu wyjaśnić. Do wiarygodności tego akurat tygodnika mam jednak poważne wątpliwości.
- Czyli Kamil Durczok jest czysty?
- Nikogo nie bronię, nie chcę na siłę rozgrzeszać. Jednak uważam, że należy ze spokojem poczekać na śledztwo prokuratury i ewentualny wyrok sądu w tej sprawie. Nie jest tak, że solidaryzuję się z kolegą po fachu. Ale bardzo łatwo jest kogoś zniszczyć. Już były w polskich mediach sytuacje, że po publikacji medialnej czyjeś dobre imię zostało zniszczone niesłusznie, i to na długi czas. Dlatego trzeba podchodzić do sprawy ze spokojem.
- Ale tygodnik sprawę opisuje już od pewnego czasu. Czy dziennikarze ryzykowaliby proces, nie mając twardych dowodów w sprawie?
- Pierwsza publikacja nawet nie wskazywała, o kogo chodzi. Mówiło się o tym jedynie w środowisku dziennikarskim. Teraz jest jasne, że chodzi o Durczoka. Jednak jeżeli "Wprost" ma twarde dowody, powinien ujawnić wszystko. Wszystkie fakty, nazwiska, szczegóły sprawy.
- Ale przyzna pan, że jeśli zarzuty tygodnika się potwierdzą, mamy do czynienia z poważnym problemem?
- Mleko już się rozlało, sprawę trzeba wyjaśnić. I w żadnym razie nie lekceważę problemu. W Polsce zresztą większy jest kłopot z mobbingiem w pracy niż molestowaniem. Jednak niezależnie od potrzeby wyjaśnienia sprawy raz jeszcze powtórzę, że wiarygodność akurat tego tygodnika, który sprawę opisał, jest niska. A skrzywdzić kogoś jest niezwykle łatwo.
- Zakładając, że dziennikarz został skrzywdzony. Czemu miałaby służyć poniedziałkowa publikacja?
- Od dłuższego już czasu tygodnik "Wprost" ma problem ze spadającą sprzedażą. Można powiedzieć, że ma nóż na gardle. Publikacje tygodnika służyć mają zwiększeniu sprzedaży, wzbudzeniu zainteresowania mniej ambitnych czytelników. Czy w tym wypadku sprzedaż wzrośnie, nie wiem.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail
Czytaj też: WPROST. Autor "Ukrytej prawdy" nie chce przedstawić dowodów w sprawie SEKSAFERY i rzuca słuchawką!