Rafał Woś

i

Autor: Marek Kudelski

Woś popiera kibiców Legii? "Voś populi"

2021-12-21 5:01

W najnowszym felietonie Rafała Wosia będzie o...kibicach. Zapraszamy do czytania! "O tym, że Legia Warszawa przegrywa mecz za meczem i jest w ogonie ligowej stawki, słyszeli pewnie nawet ci, co się futbolem nie interesują. Byłem nawet w tym sezonie na kilku meczach przy Łazienkowskiej. Taka wizyta to zawsze jest bardzo pouczająca lekcja, która pozwala ustawić rzeczy w odpowiedniej perspektywie. Dopiero na stadionie widać, że rację mają kibicowskie transparenty głoszące „Legia to my”. Tak, to jest prawda" - pisze felietonista "SE".

Cała władza w ręce kibiców

Najlepiej by było, gdyby kibice Legii urządzili strajk. Celem powinno być przejęcie przez kibicowski samorząd przynajmniej części udziałów - a co za tym idzie - także władzy w klubie. Bez tego nic się w najbardziej utytułowanym polskim klubie nie zmieni.

O tym, że Legia Warszawa przegrywa mecz za meczem i jest w ogonie ligowej stawki, słyszeli pewnie nawet ci, co się futbolem nie interesują. Byłem nawet w tym sezonie na kilku meczach przy Łazienkowskiej. Taka wizyta to zawsze jest bardzo pouczająca lekcja, która pozwala ustawić rzeczy w odpowiedniej perspektywie. Dopiero na stadionie widać, że rację mają kibicowskie transparenty głoszące „Legia to my”. Tak, to jest prawda. To, co Legia ma dziś najcenniejszego to są właśnie jej kibice. Nie piłkarze, bo ci - choć kupowani i sprzedawani za ciężkie pieniądze - są w Warszawie tylko w tranzycie. Dziś tu, jutro w Bundeslidze, Serie A albo rosyjskiej Premier Lidze. Różnicy nie robi też sam Stadion Wojska Polskiego (czy jak on się tam teraz nazywa), bo grać można wszędzie. To, co stanowi o legijnej wartości dodanej jest właśnie atmosfera. Flagi, doping (a jak trzeba gwizdy) oraz tzw. oprawa. Nieraz prowokacyjna, nieraz piekielnie przewrotna, zazwyczaj niepokorna i zawsze suwerenna.

Oczywiście w mieszczańskich mediach mało jest takich, co to pochwalą. Tu w dobrym tonie jest się od „kibolstwa” dystansować. Popierać piłkę jako sterylną i do bólu zgentryfikowaną zabawkę do zarabiania pieniędzy. Produkt, który można sprzedać do telewizora za miliardy. I dopiero na meczu da się zrozumieć, że to są fochy nic nierozumiejących mądrali. Bo koniec końców Legia to właśnie jej kibice. Bez nich klub by istniał. Może nawet czasem coś wygrywał. Tylko nie bardzo wiadomo… po co?

Jednocześnie w nowoczesnej piłce rządzą biznesmeni oraz korporacje. W Legii jest podobnie. Choć to kibice tworzą tak olbrzymią część wartości dodanej całego przedsięwzięcia, nie mają większego wpływu na to, co dzieje się w klubie. Wszystko co im wolno - dostają z łaski biznesowych właścicieli przedsięwzięcia. To niesprawiedliwe oraz niezdrowe. I bolesne, gdy - tak jak teraz - ukochany klub znajduje się w głębokim kryzysie. A jedyne, co jest w stanie wymyślić korporacyjne szefostwo to… zmiana trenera czy menadżera.

Niestety nie ma w naszej piłce modeli współdecydowania o losach klubu przez kibiców. Choć przecież modele takie istnieją w niektórych krajach - na przykład w Hiszpanii. Tego kibicom oczywiście nikt nie da na tacy. Powinni o to zawalczyć. Ja ich popieram całym sercem.

Express Biedrzyckiej - Małgorzata Kidawa-Błońska: Trzeba będzie napisać nową ustawę medialną