Wiktor Świetlik

i

Autor: PIOTR GRZYBOWSKI/ SUPER EXPRESS Wiktor Świetlik

Felieton "Zły Świetlik"

Wojskowy pobór. Publicysta napisał, co o tym sądzi

2022-12-22 5:41

"W wojsku nie byłem. W książeczce mam kategorię A, ale jak pokaźna część mojego pokolenia poszedłem na studia więc nie poszedłem do wojska. Jako tako potrafię obchodzić się z bronią, regularnie biegam, niedobre konserwy jadam dla przyjemności w górach, więc nie mam problemu by zjeść je na poligonie. Na perspektywę „branki” patrzę spokojnie, szczególnie, że będę miał stuprocentowe wytłumaczenie w domu i wszystkich możliwych pracach, że mnie nie ma. Mogą mnie brać, najwyżej odpoczniecie chwilę od moich felietonów" - napisał Świetlik.

Tchórze w piórkach

Stara zasada, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia wyjątkowo wyraźnie zaznaczyła się w momencie kiedy w Polsce zaczęto mówić o obowiązkowym przeszkoleniu wojskowym. „Pobór”, branka”, „po co to jak ktoś nie chce” – zaczęła krzyczeć część lewicy, co mniej dziwi, ale także konfederaccy prawicowcy, którzy jeszcze niedawno na ulicach chcieli rozdawać broń. Sprawę radośnie podchwyciła kremlowska propaganda utrzymująca, że Polska przeprowadza pobór jak Rosja, by zająć zachodnią Ukrainę. 

Niestety tak to z naszymi rozlicznymi „twardzielami” bywa. Stroszą się w piórka, a jak okazuje się, że chwilę będą musieli pobiegać po poligonie albo na moment zostaną zabrani spod telewizora zaczyna się panika. Tymczasem sprawa na razie rozgrywa się przecież o to, by jakąś część populacji wojskowo wyedukować. Nikt nikogo nie chce brać na dwa lata do wojska jak to kiedyś bywało. Nikt nie chce nikogo poddawać fali rodem z dawnych filmów „Kroll” czy „Samowolka”. Chodzi o to, by spora część z nas miała podstawową wiedzę na temat tego co robić, gdyby stało się coś złego. I nie musi to koniecznie być wojna. Przykład Izraela pokazuje, że powszechne przeszkolenie wojskowe przydaje się podczas ataków rakietowych czy terrorystycznych. To często cywile pierwsi rozprawiają się z zamachowcami zanim ci przysporzą więcej strat i ofiar.

W wojsku nie byłem. W książeczce mam kategorię A, ale jak pokaźna część mojego pokolenia poszedłem na studia więc nie poszedłem do wojska. Jako tako potrafię obchodzić się z bronią, regularnie biegam, niedobre konserwy jadam dla przyjemności w górach, więc nie mam problemu by zjeść je na poligonie. Na perspektywę „branki” patrzę spokojnie, szczególnie, że będę miał stuprocentowe wytłumaczenie w domu i wszystkich możliwych pracach, że mnie nie ma. Mogą mnie brać, najwyżej odpoczniecie chwilę od moich felietonów.

No i jest jeszcze zaleta. Na pewno nie spotkam tam kolegów lewicowców i wolnościowców, który z powodu normalnej rzeczy jaką jest szkolenie wojskowe społeczeństwa urządzili taką aferę, że podchwyciły ją putinowskie media.