Przesada? PiS partią biblijnej Bestii? Poseł PO ma dowody

i

Autor: SHUTTERSTOCK, MAREK KUDELSKI/SUPER EXPRESS Przesada? PiS partią biblijnej Bestii? Poseł PO ma "dowody

"Wojenki" PiS. Brutalna prawda wyszła na jaw. "Połajanki malkontenta"

2021-10-29 6:25

W najnowszym felietonie Łukasz Warzecha ocenia PiS. Zapraszamy do lektury. "Dlaczego? Możliwe są dwie przyczyny. Albo mają tak sprytny i przebiegły plan, że nie chcą go w żadnym stopniu zdradzić przeciwnikom. Albo żadnego planu nie ma. A może raczej: plan jest taki, żeby jedną wojenkę zastąpić kolejną. Żonglerkę piłeczkami – trąbką, trąbkę – kotem, kota – piszczącą myszą i tak dalej. Aż wszystko się ostatecznie przewróci" - pisze felietonista "SE"

PiS jako cyrkowiec

PiS przypomina żonglera. Żongler jest w stanie w miarę sprawnie podrzucać jednocześnie pięć, sześć piłeczek. Kiedy dodaje siódmą, zaczyna gubić rytm, piłeczki spadają mu na ziemię. Ale wtedy żongler, niezrażony, wyciąga z kieszeni trąbkę i zaczyna trąbić. Z trąbki pod wpływem trąbienia wylatują ptaszki. Piłeczki już się kompletnie rozsypały, ptaszki przestają z kolei lecieć z trąbki, bo ile można, więc żongler sadza sobie na głowie kota, który staje na jednej łapie i ogonem zza kołnierza żonglera wyciąga białą myszkę, która zaczyna popiskiwać „Marsz Radetzky’ego” Johanna Straussa. Ale kot traci równowagę i spada, więc cyrkowiec powraca do piłeczek, tym razem odbijając je nosem i stopami. I tak w kółko.

Można tak ciągnąć ten cyrkowy numer długo, nigdy nie wykonując żadnej sztuczki porządnie i do końca, ale zajmując uwagę publiczności. Pytanie brzmi, kiedy żonglerowi wszystko się ostatecznie posypie albo kiedy do publiczności dotrze, że żongler niczego nie umie wykonać należycie i właściwie cały czas robi ją w bambuko.

Na takiej właśnie zasadzie PiS prowadzi swoje wojenki. Zaczyna kolejną, nie skończywszy trzech poprzednich, potem wraca do tamtych, gdy w tej źle mu idzie. Tu coś naobiecuje, tam coś zachachmęci, tu się postawi – hurra, my, dzielni Polacy, nie będzie nam tam jakaś Bruksela bruździć! – tam po cichutku na wszystko zgodzi. I tak to się kręci. Do czasu.

Kara za niewykonanie orzeczenia dotyczącego Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego była do przewidzenia, jako że izba wciąż istnieje mimo powtarzanych przez rządzących zapowiedzi jej likwidacji. Zresztą zapowiedzi zawsze opatrzonych wyjaśnieniem, że struktura ta się „nie sprawdziła”, ale nigdy nie wyjaśniono nam, w jaki mianowicie sposób się nie sprawdziła.

Jasne, że problem interwencji TSUE w sprawy, które nie zostały mu wprost przekazane traktatami, nie jest sztuczny. Jest realny, ba – jest jednym z najpoważniejszych strukturalnych problemów UE dzisiaj i PiS tutaj celnie diagnozuje sprawę. Ja jednak chciałbym się dowiedzieć, co ma być finałem tej żonglerki oraz jaki rządzący mają pomysł na jej zakończenie. Taki, który da mojemu państwu zysk, a nie narazi go na straty. Tego nie ujawniają.

Dlaczego? Możliwe są dwie przyczyny. Albo mają tak sprytny i przebiegły plan, że nie chcą go w żadnym stopniu zdradzić przeciwnikom. Albo żadnego planu nie ma. A może raczej: plan jest taki, żeby jedną wojenkę zastąpić kolejną. Żonglerkę piłeczkami – trąbką, trąbkę – kotem, kota – piszczącą myszą i tak dalej. Aż wszystko się ostatecznie przewróci.

Bartłomiej Przymusiński: Izba Dyscyplinarna jest jak samochód bez hamulców. Trzeba zakończyć swawole Ziobry [Super Raport]