Wojciech Łuczak: Tych ludzi niesłusznie ukarano

2011-08-06 4:00

Rozwiązanie pułku lotniczego dla rządowych VIP-ów komentują eksperci

"Super Express": - Podobał się panu sposób, w jaki nowy szef MON rozprawił się z 36. Specpułkiem?

Wojciech Łuczak: - Nie podobał. Spodziewałem się decyzji personalnej w pułku, ale nie jego rozwiązania. W każ- dym szanującym się kraju jest taki pułk. W niektórych nawet trzy. U nas się go likwiduje i nie słyszymy zapowiedzi budowania nowego.Tylko zapowiedź decyzji. Dowódca sił powietrznych gen. Majewski nie otrzymał polecenia od premiera. A latać jakoś trzeba...

- Skąd więc tak radykalna decyzja?

- Myślę, że to działanie, które po części miało uspokoić wzburzone nastroje opinii publicznej. Dlatego obawiam się, że nie była do końca przemyślana.

- Jak należało zareagować na raport o zaniedbaniach w pułku?

- Przede wszystkim zapytać, dlaczego długo tolerowano ten cały bałagan. Ukarany został cały pułk, choć byli tam ludzie bardzo uczciwie podchodzący do swych zadań. Np. personel naziemny, mechanicy. W trudnych warunkach, na starym sprzęcie dokładali maksimum starań, by nadawał się do użytku. Tych ludzi niesłusznie ukarano.

- To kto jest winien?

- Pierwszy w kolejce do zwolnienia powinien być cały Inspektorat Bezpieczeństwa Lotów. Miał czuwać nad pułkiem. A działy się dziwne rzeczy: brak szkoleń, fałszowanie dokumentów...

- Co oznacza likwidacja pułku?

- Bałagan organizacyjny. Po wakacjach zaczyna się intensywny okres związany z wyborami oraz nasze przewodnictwo w UE. Ponieważ uczyniliśmy kwestię bezpieczeństwa i budowania wspólnej armii Europy sztandarem prezydencji, to należy oczekiwać licznych delegacji wojskowych z NATO i UE. Za to odpowiadał 36. Specpułk. Kto go teraz wyręczy?

- Lotnictwo cywilne?

- Ciekawe jak? Samolotem cywilnym skazujemy się na dwukrotnie dłuższy czas lotu. Cywilny i wojskowy to dwa różne rodzaje systemu transportowego i pracy. Członkowie delegacji państwowej muszą mieć bezpośrednią łączność z centrum dowodzenia. A taka delegacja to nie są tylko kurtuazyjne ale i robocze spotkania. W trakcie lotu na pokładzie się pracuje. Nie wiem jak to zorganizować na pokładzie samolotu cywilnego.

- Wskazuje się też na utrudnienia z wizytowaniem stref wojennych.

- Oczywiście. Po pierwsze piloci cywilni nie mają prawa tam lądować. Po drugie; samoloty cywilne nie mają systemu ubezpieczeń. Jeśli maszyna spłonie bądź zostanie uszkodzona, żadna instytucja ubezpieczeniowa nie zwróci pieniędzy. Każdy kapitan cywilnego statku powietrznego ma zakreślone czerwonym kolorem rejony na świecie, do których nie wolno mu zaglądać, bo nie przewiduje tego system ubezpieczenia tego statku powietrznego.

- Co będzie z samolotami z pułku?

- Jak dostaniemy kilka milionów za tupolewa, to będzie cud. A na remont obu Tu-154 wydaliśmy 70 mln! Zgodę na to podpisał minister Klich. Zawarto też w trybie natychmiastowym umowę na kosztowne szkolenia pilotów na symulatorach w Moskwie. Po co? Teraz te pieniądze mają być wyrzucone w błoto.

Wojciech Łuczak

Redaktor naczelny "Raportu"