Wojciech Roszkowski: Czy ateiści istnieją?

2011-10-26 4:00

Z ateizmem jest bardzo dziwnie. Ateiści twierdzą, że Boga nie ma. Tymczasem, logicznie rzecz biorąc, nie można udowodnić, że czegoś nie ma. Można by więc twierdzić, że ateistów nie ma, ale tego się też nie da udowodnić. Ateiści jednak są, ale ich poglądy są wyjątkowo niespójne. Skoro, jak twierdzą, Boga nie ma, jak wytłumaczyć świat? Istnieje wiele ateistycznych odpowiedzi na to pytanie. Jedni ateiści wikłali się w materialistyczny determinizm, dowodząc, że materia rozwija się celowo według obiektywnych praw podobnych boskiemu rozumowi, a więc zbliżali się do panteizmu. Inni unikali w ogóle dyskusji o sensie świata lub wchodzili w filozofię absurdu, jeszcze inni usiłowali stworzyć pozorne oparcie, wypełniając próżnię po Bogu samym sobą.

Tak właśnie uczynił jeden z czołowych ateistów XIX wieku - Max Stirner. Trudno go nazwać po prostu ateistą, bo emocja, z jaką negował istnienie Boga, wskazuje, że zmagał się z przeciwnikiem, którego traktował całkiem serio. Nikt przy zdrowych zmysłach nie walczy z kimś, kogo nie ma. Stirner jednak raz twierdził, że Bóg jest wymysłem wariatów, a zaraz potem potrafił ostro go krytykować za cechy, które mu sam przypisywał. "Nie sposób zaprzeczyć - pisał ze zdumiewającą pewnością - iż Bóg dba tylko o swoje, że zajmuje się tylko sobą, myśli jedynie o sobie i siebie ma tylko na względzie". Ponieważ jednak w oczach Stirnera Bóg jest tak niedobry, że go nie ma, niemiecki myśliciel doszedł do przekonania, że należy go zastąpić człowiekiem. Stirner uważał, że dokonał epokowego odkrycia: "punktem zwrotnym w historii świata" - twierdził - "staje się fakt, że Bóg nie jest już więcej dla człowieka Bogiem, lecz że człowiek winien się jawić jako Bóg". Człowiek jako taki interesował jednak Stirnera mniej. Ostatecznie w jego roli widział przede wszystkim siebie samego.

Skoro w myśl gorączkowych wywodów Stirnera Boga nie ma, zapytać można: "Kim jest człowiek?". Sprowadzając Boga do człowieka, a człowieka do siebie, Stirner doszedł do wniosku, że może być jedynie człowiekiem dla siebie, bez żadnej właściwości. "Mam Siebie, toteż używam i rozkoszuję się Sobą" - powiada Stirner, jakby się sam spłodził. Jedyny Ja jest więc tym, co każdy sobie zdoła wmówić. "Człowiek nie jest do niczego powołany" - konkludował niemiecki autor. Czyli: jedyne, co pewne, to fakt, że nie ma Boga; rację mam Ja, tylko nie wiadomo jaką, dlaczego i po co! Stirner chciał zwyciężyć, ale można zapytać, gdzie są jego szczątki. Nie wiadomo, ale nie jest tego z pewnością wiele jak na zwycięzcę. Stirner wyszedł z założenia, że nie ma Boga, ale przy okazji udowodnił, że nie ma też człowieka. Ale ateiści twierdzą, że są. Dziwne.

Niniejszy felieton pochodzi z książki profesora Wojciecha Roszkowskiego "Uczniowie Czarnoksiężnika" (wyd. Difin), której fragmenty będziemy publikować w najbliższych numerach "To Robić!"

Artykuł pochodzi z nowego tygodnika opinii: "to ROBIĆ!"

Tygodnik to ROBIĆ! ukazuje się w każdy wtorek jako bezpłatny dodatek do Super Expressu.