"Super Express": - Wczorajszą deklarację ministra Ławrowa, dotyczącą rosyjskiej woli jak najszybszego oddania wraku tupolewa, poprzedziło zwrócenie się Radosława Sikorskiego o pomoc unijnej dyplomacji, "najwyższe zdumienie" Rosjan oraz słowa premiera Tuska o aroganckiej postawie Moskwy. Przeżywamy znaczący impas w relacjach polsko-rosyjskich?
Prof. Wojciech Materski: - Bez przesady. To wszystko było prężeniem muskułów jednej i drugiej strony przed spotkaniem Komitetu Strategii Współpracy Polsko-Rosyjskiej - ciała powołanego dekadę temu do rozwiązywania problemów we wzajemnych stosunkach. Formalnie to bardzo ważne spotkania, w praktyce różnie to bywa. Myślę, że szczególnie ministrowi Sikorskiemu chodziło o wzmocnienie swojej pozycji przed rozmowami z Rosjanami.
- Dlaczego akurat wrak stał się przyczyną prężenia muskułów? PO zaczyna wchodzić w buty PiS, stosując taką retorykę.
- To przede wszystkim aspekt polskiej polityki wewnętrznej. Rzeczywiście, ekipa rządowa ma bardzo trudną sytuację. Mija przecież 2,5 roku od katastrofy smoleńskiej, a tu nic się nie dzieje z wrakiem i obietnicami jeszcze prezydenta Miedwiediewa z grudnia 2010 r. o jego szybkim zwrocie - przed pierwszą rocznicą katastrofy. Od tego czasu jest nawet gorzej, bo wrak stracił część wartości dowodowej przez fakt, że został ewidentnie umyty. Poza tym pojawił się w rosyjskiej prasie tekst, który mówi, że nie można oddać Polakom wraku, bo ubrudzą go trochę trotylem, przestrzelą w paru miejscach i powiedzą, że samolot zestrzelili Rosjanie.
- Brzmi trochę jak enuncjacje "Komsomolskiej Prawdy"...
- Też mi się tak wydaje. Niemniej to sprawa, która jest nie do załatwienia przed zakończeniem śledztwa. Dla strony polskiej sytuacja jest o tyle trudna, że nie może nie interweniować - i w sensie wizerunkowym, i ze względu na aspekt wewnętrzny.
- Ale sprawę wraku postawiono na ostrzu noża. Czy taka gra nie oznacza kursu na zaostrzenie relacji?
- Byłoby to postawione na ostrzu noża, jeżeli ten nóż mógłby coś ukroić i spowodować, że coś się wydarzy. A tu wygląda na to, że nic się nie zmieni. Oczywiście może być tak, jak pan sugeruje, że dojdzie do ochłodzenia relacji, ale może być również tak, że obie strony podejdą do sprawy wraku z pełnym zrozumieniem swoich stanowisk. Rosja np. powinna patrzeć na to tak, że o niektórych sprawach Polska musi głośno mówić. Pozostaje kwestia tego, na ile Rosjanie to rozumieją, a jeśli rozumieją, to czy złośliwie to podsycają. Myślę, że Ławrow i Sikorski, a szczególnie Ławrow, są zbyt wytrawnymi graczami, żeby nie rozumieć, że ten taniec trzeba tańczyć.
- Sprawa wraku jest tak istotna w relacjach polsko-rosyjskich, jak się o tym mówi?
- Cóż, za tą grą o wrak toczą się bardzo istotne rozmowy o kształt współpracy polsko-rosyjskiej, szczególnie w sektorze handlowym i energetycznym.
- Jak w ogóle jest z tymi wzajemnymi relacjami?
- Jest w nich to, co widać, i to, czego nie widać. Widać te wszystkie konflikty i animozje, ale w cieniu tego wszystkiego wymiana handlowa rozwija się zupełnie poprawnie. A to dla nas bardzo istotna sprawa, ponieważ przy regresie unijnej i zastoju niemieckiej gospodarki rynek rosyjski może być wybawieniem dla polskich firm. Również w kwestiach energetycznych nie wygląda to wszystko źle.
- Pewnie widomym znakiem, że coś nie gra w naszych stosunkach z Rosją, byłoby tradycyjne embargo na polską żywność. Skoro go nie ma, to nie jest źle?
- (śmiech) Na to wygląda. Na ostatnim posiedzeniu Grupy ds. Trudnych, które odbyło się na początku grudnia, obie strony wyraziły nadzieję, że nie będzie gorzej. I tego się trzymajmy.
Wojciech Materski
Historyk. Członek Polsko-Rosyjskiej Grupy ds. Trudnych