"Super Express": - To, co się stało z rosyjskim samolotem nad półwyspem Synaj, i samo śledztwo jest przez wielu porównywane z katastrofą smoleńską...
Wojciech Łuczak: - To absolutnie inna historia, tych rzeczy nie można porównywać. Przy tym muszę jednak podkreślić, że jestem pod wrażeniem profesjonalnego działania Rosjan po tym wypadku. Po prostu wymuszają na Egipcjanach swoje interesy.
- Czyli porównując, Polska była nieprofesjonalna i nie potrafiła po Smoleńsku wymusić swoich interesów?
- Nikogo nie potępiam, Polacy byli prawdopodobnie w tak wielkim szoku, że ludzie władzy niestety nie zadbali o nasze interesy. Szok był zbyt duży, nie przyciśnięto Putina, choć były jeszcze poważniejsze powody, bo zginęli ludzie współrządzący krajem. Jest tu jednak kluczowa różnica. Stosunki Polski z Rosją nigdy nie były najlepsze. Egipt ma zaś świetne relacje z Rosją, jest współpraca zbrojeniowa. To stosunki niemal przyjacielsko-alianckie. Być może jest też łatwiej, bo Egipt to jeszcze chwilę temu było państwo w stanie rozsypki i dopiero as-Sisi jako nowy dyktator zaczął to jakoś scalać.
Zobacz: Kaczyński wygrał. Lis publikuje NEKROLOG. Przesada?
- Rosyjska komisja MAK pamiętana ze sprawy Smoleńska wstępnie już pewne rzeczy wykluczyła...
- Zdecydowanie zbyt wcześnie. Nikt nie może w takim momencie wykluczać żadnej wersji, to wszystko hipotezy, często oparte na plotkach. Jak informacja, którą już zdementowano, że kapitan zgłaszał problemy techniczne i chciał lądować np. na lotnisku w Aleksandrii. Otóż wygląda na to, że nie zgłaszał i nie chciał. Sami Rosjanie muszą jednak zdawać sobie sprawę z tego, że Egipcjanie już mają te zapisy i sami zdążą je odczytać.
- Porównania pojawiają się także dlatego, że katastrofę rosyjskiego samolotu będą badać eksperci z Francji, Niemiec... W przypadku śledztwa smoleńskiego broniono się przed takimi ekspertami jak przed zarazą.
- Tak, ale sytuacja jest inna. Na Synaju toczy się de facto regularna wojna podjazdowa. Tam nawet przyznała się do zamachu grupa terrorystyczna...
- Oni akurat przyznają się chętnie do wszystkiego.
- To możliwe, ale niezależnie od tego jest to strefa wojny z użyciem pojazdów opancerzonych z udziałem armii Egiptu i islamistów. To, że jacykolwiek turyści ryzykują i latają na wczasy do egipskich kurortów, to kwestia niewiedzy. Po drodze przelatują w obie strony nad regularną linią bunkrów i nie zwracają na to uwagi. Sprawa Smoleńska dotyczyła jednak Rosji, terenu państwa niebędącego wówczas w stanie wojny, do którego prezydent udał się z wizytą.