"Super Express": - Lider Nowoczesnej Ryszard Petru zapowiada procesy wobec redakcji, w tym "Super Expressu", które opisały jego wojaże z wiceprzewodniczącą partii, posłanką Joanną Schmidt. Czy takie działanie zaszkodzi Petru?
Wojciech Jabłoński: - Zaszkodzi, i to bardzo. Petru po wybuchu afery powinien przyznać się do błędu, przeprosić i siedzieć cicho. Atak na media jest rozwiązaniem najgorszym z możliwych.
- Szczególnie, że Petru chyba sam sprowokował materiały na swój temat?
- Oczywiście, że tak. Przez długi czas w mediach funkcjonował przecież jako kandydat na lidera całej opozycji. Ostatnio jednak była ucieczka z roli protestującego w Sejmie. Potem pieprzne sprawy związane z wyjazdami z panią Schmidt i sprawami rodzinnymi. Było oczywiste, że media będą się tym interesować, a na koniec zapytają: kto za to płaci? Lider Nowoczesnej grożąc mediom procesem, już nie tyle strzelił sobie w kolano, co odstrzelił całego rubikonia.
- Czy można mówić, że o ile Petru stracił, przewodniczący Platformy Obywatelskiej Grzegorz Schetyna może zacierać już ręce?
- Schetyna ma swoje problemy w samej Platformie. Natomiast wydaje się, że o ile Petru przed wyjazdem na Maderę był mocno na wyrost nazywany liderem opozycji, tak teraz takie określenie można traktować już tylko w kategorii dowcipu. Po tym, jak przewodniczący Nowoczesnej zachował się w sytuacji kryzysowej i sposób, w jaki podgrzewa ten kryzys, sam skazał się na niepoważne traktowanie i na ocenę swojej partii jako formacji groteskowej i, mówiąc delikatnie, mało poważnej.
- Nowoczesna nie jest partią konserwatywną, sprawy obyczajowe politykom takiej formacji nie powinny tak szkodzić, jak na przykład przedstawicielom prawicy. Może Petru po sensacyjnych doniesieniach powinien po prostu się przyznać i zamknąć ten temat?
- To kwestia umiejętności przyznania się do błędu i ograniczenia sytuacji kryzysowej. Oczywiście dość bałamutne jest twierdzenie, że życie osobiste polityka jest jego prywatną sprawą. Ale powiedzmy, że przewodniczący Nowoczesnej mógł to tak rozegrać. Jednak nie potrafił tego zrobić. Nie pomyślał o własnym elektoracie, który faktycznie ten wyjazd oceniłby znacznie mniej krytycznie niż reszta opinii publicznej. Petru postawił jednak na nowoczesność i postęp w stylu Władysława Gomułki. To znaczy - stojąc nad przepaścią, śmiało zrobił krok do przodu.
- Czy porażka Petru oznacza, że na kilka następnych kadencji będziemy świadkami sporu między Platformą Obywatelską oraz Prawem i Sprawiedliwością, które już na trwałe podzielą między siebie scenę polityczną?
- To jest sytuacja skomplikowana na długie rozważania. Spór między silną Platformą Obywatelską i silnym PiS-em to przeszłość, poprzednia dekada. Do tego już pewnie nie wrócimy. Dziś raczej będziemy obserwować spór silnego PiS ze słabymi partiami opozycyjnymi, które od czasu do czasu coś nieporadnie wyszczekują. Ale na czele tego szczekającego stada z pewnością nie będzie stał Ryszard Petru.
Zobacz: Karczewski: Kaczyński powtarza nam, że nie jesteśmy aniołkami