"Super Express": - 17-latka, która niedawno zarzuciła premierowi bycie zdrajcą, właśnie przeżywa swoje pięć minut sławy na łamach prawicowych mediów. Kto jej potrzebuje i dlaczego?
Dr Wojciech Jabłoński: - W rzeczywistości, w której nie ma medialnej konkurencji dla partyjnych liderów, tworzących formacje wodzowskie, dochodzi do czegoś, co nazywam politycznym karaoke. Chodzi o to, że ktokolwiek spoza sceny politycznej może przez chwilę posmakować medialnego rozgłosu, prezentując jakieś nośne sformułowanie w obecności danego lidera. Wszyscy znamy chociażby historię paprykarza, który pytał premiera, jak żyć.
- Czemu to dla mediów takie interesujące?
- Mamy efekt kontrastu - z jednej strony jakaś gospodarska wizyta z malowanymi trawnikami, która ma propagandowo wzmocnić władze,
a z drugiej osoba, która to wszystko próbuje zakłócić. To stara tradycja amerykańskiej polityki, że znajdują się ludzie zakłócający wiec jakiegoś kandydata trudnymi pytaniami czy zagłuszaniem go. Rzadko tam jednak robią karierę.
Przeczytaj też: 17-letnia Marysia w "wSieci": Powiem wam dlaczego premier jest zdrajcą!
- U nas, co widać na załączonym obrazku, można się na trochę wybić.
- No właśnie. W naszej części Europy tacy zakłócacze są w stanie przebić się na forum publicznym.
- Dla prawicy to idealna kandydatka na bohaterkę? W końcu zwolennicy PiS mogą powiedzieć, że młodzi nie są już z PO, ale z nami.
- Wydaje mi się, że prawica szuka trochę następczyni morowej panny sanitariuszki z Powstania Warszawskiego. To jednak krok dość ryzykowny, ponieważ poza tym kontrastem, o którym wspomniałem, mamy jeszcze kontrast intelektualny i politycznego wyrobienia między partyjnym liderem i tą prostą osobą. Na dłuższą metę ta prostota wygrać nie może. Przecież powiedzenie o którymś z naszych polityków, że jest zdrajcą, to dla niego nobilitacja. To powiedzenie, że politykę istotnie uprawia w dobrym, skutecznym i cynicznym stylu. Jest jeszcze jedna kwestia.
- Jaka?
- To pseudopublicystyczne popłynięcia na blogu tej 17-latki, która śmiało, i trzeba przyznać głupio, poruszała wątki antysemickie i która, upraszczając rzeczywistość, pisała jakieś dziwne rzeczy o integracji europejskiej. To sprawy stanowiące duże ryzyko wizerunkowe dla popierającej ją opcji, która swoim poparciem legitymizuje wszystko to, co ta młoda osoba mówi. Mamy więc efekt odwrotny do zamierzonego, bo de facto wzmacnia to Tuska.
- Trzeba jednak uczciwie przyznać, że nie tylko dla prawicy ta młoda zbuntowana dama to łakomy kąsek. Mamy też jej ideowych przeciwników, którzy mają spore używanie z tego, że oto ktoś tak cynicznie wykorzystuje autentyczne oburzenie nieletniej.
- Tak. To świetny argument dla nich, żeby powiedzieć: "Popatrzcie, jakich zwolenników ma polska prawica!". Nie jest to wyłącznie kwestia poręczna w publicystycznych sporach, bo także sam Donald Tusk mógłby to podnieść.
- Warto też przypomnieć, że medialni adwersarze Tuska nie wymyślili tu prochu. W czasach rządów PiS i Jarosława Kaczyńskiego jego przeciwnicy wyłuskiwali młodych, zdolnych, z wielkich miast, którzy na łamach mediów opowiadali o zamordyzmie rządów prezesa. Ma pan podobne wrażenie, że to powtórka z rozrywki?
- Rzeczywiście, są podobieństwa. I tu, i tu mamy do czynienia z młodzieżowym materiałem jednorazowego użytku, który wykorzystuje się w bieżącej walce, a który potem nie robi kariery politycznej. Jest też istotna różnica - dzięki reformom naszego systemu edukacji, które przez ostatnie 25 lat zafundowali nam politycy, ten materiał jednorazowego użytku jest coraz gorszej jakości.
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Super Expressu na e-mail