"Super Express": - W trwającej kampanii wyborczej pojawił się silny nurt prorosyjski, krytykujący polskie zaangażowanie na Ukrainie. Czy Adam Jarubas oraz Magdalena Ogórek mają szansę coś ugrać na proputinowskiej retoryce?
Wojciech Jabłoński: - Nie. Nie mają żadnych szans. Pan Jarubas reprezentuje rząd, a więc, mówiąc o zmianie polskiej polityki zagranicznej, jest zdecydowanie niewiarygodny. Podobnie jak unikająca mediów Magdalena Ogórek. Uważam jednak, że w przypadku innych kandydatów retoryka taka mogłaby trafić do wielu wyborców.
- Na czym opiera pan tę tezę?
- Dwaj giganci, a więc PO oraz PiS, mocno wspierają Ukrainę. Popierają sankcje wobec Rosji. Tymczasem w społeczeństwie jest wiele osób, które z taką polityką się nie utożsamiają. Boją się wojny. Poza tym wielu rolników cierpi na rosyjskim embargu na polską żywność.
Zobacz: III wojna światowa będzie, bo Rosjanie KOCHAJĄ Putina?! Popiera go 86 proc. obywateli
- Na ile szacować można "elektorat Putina" w Polsce?
- Myślę, że mocny kandydat mógłby osiągnąć wynik od 10 do 15 procent. W tej kampanii nie widać jednak nikogo takiego.
- Oprócz Magdaleny Ogórek i Adama Jarubasa pozytywnie o reżimie Putina wypowiadał się też Janusz Korwin-Mikke. Z kolei Paweł Kukiz mówi, że wspierać będzie naród ukraiński, ale jest przeciwny wysyłaniu tam wojsk. Ci kandydaci mogą "wykroić" coś sobie z tego 10-15-procentowego tortu?
- Kukiz popełnia fatalny błąd od strony marketingu politycznego. Przekaz musi być jasny. Albo polityk jest za tym, żeby Ukrainę wspierać, albo jest temu przeciwny. Mówienie o tym, że chce się pomagać Ukraińcom, ale nie chce wysyłać się tam wojsk, jest dla wyborców nieczytelne. Głosów nie przysporzy. Z kolei kandydaci w stylu Janusza Korwin-Mikkego to polityczny folklor.
Polecamy: Warszawa. Rosja ma długi w Warszawie
- A nowo powstała jawnie proputinowska i prorosyjska partia Zmiana Mateusza Piskorskiego?
- Też nie ma szans. Partia ta nie ma zaplecza politycznego. Zagospodarowanie grupy wyborców, o której wspomniałem, jest możliwe w przypadku polityka wyrazistego, znanego, jednocześnie wiarygodnego dla wyborców. Mateusz Piskorski taką osobą nie jest. Nie jest też nią Magdalena Ogórek czy Adam Jarubas reprezentujący proukraiński rząd.
- Niektórzy twierdzą, że PSL osiągnął dobry wynik w wyborach samorządowych dzięki hasłu PiS = wojna z Rosją. Zgadza się pan z tą opinią?
- Nie. Dobry wynik PSL wynikał z kształtu książeczki do głosowania, a nie okładki gazetki, w której straszy PiS i wojną nuklearną.
- Moskiewskie konotacje przez ponad pięćdziesiąt lat miała partia, której spadkobiercą jest SLD. Bez wątpienia zaplecze swoje posiada. Może to jest to ugrupowanie, które elektorat Putina wesprze?
- Gdyby w wyborach prezydenckich startowała nie pani Ogórek, ale Leszek Miller, takie rozwiązanie byłoby więcej niż realne.
Czytaj także: Rosjanie NIE CHCĄ wydać Nadiji Sawczenko! Czy dożyje pokoju na Ukrainie?