Wojciech Czuchnowski

i

Autor: archiwum se.pl

Wojciech Czuchnowski: Przestępcy i tak oszukają policję

2012-04-03 4:00

Polskie służby inwigilują, bo mogą - mówi Wojciech Czuchnowski.

"Super Express": - Według "Gazety Wyborczej" policja i służby specjalne w zeszłym roku ponad 1 mln 856 tysięcy razy sięgały po dane o połączeniach telefonicznych. Skąd tak wielka skala inwigilacji?

Wojciech Czuchnowski: - W związku z tym, że nie zmienia się prawa, policja i służby korzystają z tych możliwości, które mają obecnie. To był zawsze dla nich najprostszy sposób uzyskiwania informacji. Dopóki mają taką możliwość, będą to robić i nikt nie jest w stanie im w tym przeszkodzić.

- Trzeba więc zwiększyć nadzór nad służbami zbierającymi dane?

- Można to załatwić prościej. Zmienić prawo przede wszystkim w kierunku ograniczenia dowolności sprawdzania połączeń, SMS-ów, billingów. Obecnie mamy taką sytuację, że nawet bez wszczęcia postępowania można tych sprawdzeń dokonać ze zwykłego stanowiska szeregowego policjanta. Chodzi też o ograniczenie przestępstw, przy których służby mogą sięgać po billingi, do tych naprawdę niebezpiecznych. Po to te przepisy zostały skonstruowane, żeby ścigać niebezpieczne przestępstwa kryminalne i terroryzm, a nie - bo i tak się zdarza - żeby je stosować np. przy sprawach rozwodowych.

- A może problem tkwi gdzie indziej - w nieudolności polskich służb, które zamiast mozolnie budować sieci kontaktów w społeczeństwie, wolą posługiwać się najnowszymi technologiami?

- To też prawda. Polskie służby zostały w ostatnich latach poddane destrukcyjnemu procesowi, którego elementem jest właśnie ujawnianie informatorów. Z braku osobowych źródeł informacji policji pozostaje sięganie po technikę. Ale i ją da się obejść. Lepiej zorganizowani przestępcy już się w dużym stopniu na nią uodpornili i oszukują służby, np. zmieniając telefony. W efekcie billingi stają się coraz mniej wiarygodne, bo sądy uznają je nie za dowody, lecz za poszlaki.

- Zwykli obywatele też mogą czuć się zagrożeni?

- Nie musimy czuć się zagrożeni, dopóki coś nas osobiście nie dotknie. Zawsze jednak może się zdarzyć, że obywatel stanie się obiektem takiej inwigilacji, jeśli nawet przypadkiem jego telefon zostanie namierzony.

- Co gorsza, nic o tym nie wie i nie może się dowiedzieć.

- W każdym razie bardzo rzadko mu się to udaje. Dopiero wtedy, gdy zapoznajemy się z aktami śledztwa - tak jak ostatnio dziennikarze TVN24 i "Rzeczpospolitej" - może się okazać, że pobierano nasze billingi. Służby specjalne wbrew przepisom nie zawiadamiają obywatela, że jego telefon podlegał inwigilacji. Powiadomiony człowiek mógłby przecież zapytać "dlaczego, w jakim celu" i ewentualnie zaskarżyć takie czynności.

Wojciech Czuchnowski

Dziennikarz śledczy "Gazety Wyborczej"